Rozdział 2- Zwiedzanie Akademii
Zaczynałam mieć dość, a jeszcze nawet nie kończył się pierwszy dzień wspólnego mieszkania. Po tym jak Mio nas opanowała zajęliśmy się wypakowywaniem. Niespecjalnie chcieliśmy się do siebie odzywać. W ciszy ułożyłam moje ubrania na półkach i powiesiłam sukienki oraz kurtki na wieszakach. Gdzieś do kąta wcisnęłam spreje w kartonie, który już opróżniłam - może dobrze, że mój współlokator ich nie widział, bo by jeszcze zawału dostał. Biurko zagospodarowałam książkami, paroma przyborami do rysunku oraz górą kosmetyków. Resztę rzeczy prywatnych poupychałam w szafce nocnej i na półce nad łóżkiem.
Zauważyłam, że Yuu także skończył, bo właśnie składał swoją torbę. Na biurku położył jakiś notes w szarej oprawie z metalopodobnego materiału, z uchwytem na pióro. Jak przypuszczałam to było jego Narzędzie, ale funkcji jakie skrywało nie mogłam być pewna. Z pewnością nie były tak spektakularne jak w mojej rękawiczce skoro tak lubi minimalizm. Postanowiłam zagadać, żeby rozluźnić trochę atmosferę:
-To jak, już jesteś spokojny? - spytałam delikatnie.
-Mnie o to pytasz? - zdziwił się z wyrzutem. - Ty się wydzierałaś jakie to nie było genialne, te pare kresek.
-Przepraszam, ale to ty krzyknąłeś na mnie jak ledwo, co je rozłożyłam. Kto tutaj jest winny?
-Może po prostu oboje - westchnął. - Co nie zmienia faktu, że tamten mural był tragiczny.
-Tu muszę się niestety zgodzić - stwierdziłam i podeszłam do okna. - Skoro możemy w końcu normalnie pogadać to ustalmy sobie pare zasad.
-No to słucham? - usiadł przy biurku i położył ręce na oparciu obrotowego krzesła.
-Masz mnie nie podglądać, nie grzebać w moich rzeczach, nie napastować, nie przystawiać się, nie patrzeć jak zboczeniec! - wymieniałam szybko, zanim o czymś bym zapomniała.
-Nawet nigdy nie miałem tego w planach - stwierdził z kamienną twarzą.
-Jesteś gejem? - spytałam równie poważnie, przez co zapadła naprawdę niezręczna cisza.
-Nie. Gdyby jeszcze było warto to może bym się pokusił na takie akcje, ale mamy mieć tu względny spokój.
-Dziwny jesteś - powiedziałam z dalej niezmiennym, bezuczuciowym tonem.
-No dobra. Ja też mam kilka rzeczy do powiedzenia. Przede wszystkim ma tu być porządek, nie chce tu widzieć bałaganu.
Cholera. To się nie uda. Nigdy nie byłam dobra w sprzątaniu, ale za to w rozrzucaniu rzeczy najlepsza. Na razie będę grać na zwłokę, może nie zauważy... kogo ja próbuje oszukać?
-I chcę, żebyś ograniczyła swoje malowanie w pokoju do minimum kiedy tu jestem, bo... no cóż, ta twoja sztuka mnie trochę drażni - cmoknął, jakby było mu przykro, że musi to powiedzieć.
-Phi! Też coś. Po prostu nie znasz się na tym, ale niech będzie. I jeszcze przede wszystkim, masz nie ruszać moich kosmetyków! - wskazałam na niego palcem.
-A po co mi one? - uniósł brew. - Dobra, nie wnikam - zasłonił się rękami. - Na razie wychodzę, widzimy się wieczorem.Stałam w łazience wiążąc włosy. Nie była ona duża, choć jak na akademik i tak dosyć ładna - wyłożona kremowymi kafelkami, schludny prysznic i toaleta, kilka szafek i duże lustro. Przeglądałam się dokładnie w nim, zachwycając swoim wdziękiem, musiałam być oszałamiająca na pierwszy dzień w szkole!
-Ile tam jeszcze będziesz siedzieć?! - Yuu zaczął dobijać się do drzwi.
-Jeszcze chwila, huh - wzięłam głęboki oddech, żeby nie wybuchnąć. - Będzie dobrze, jakoś wytrzymam.
W końcu wpuściłam go i poszłam się pomalować przy biurku, na całe szczęście wzięłam swoje niezastąpione lusterko z domu. Kiedyś proponowano mi, żebym próbował swoich sił w wizażu, ale niezbyt mnie do tego ciągnęło, choć moje makijaże chwalili wszyscy. Dla mnie to było za mało, może by to wystarczyło dla mojego kolegi z pokoju, skoro jest takim minimalistą.
Przez to, że oboje należeliśmy do sekcji malarzy, pod szerokim pojęciem tego słowa, nie jesteśmy wstanie uniknąć spotykania się tylko w pokoju. Najgorsze jest to, że na lekcjach nie spotkam ani Mio ani Eiji'ego, no ale od czego jest nawiązywanie nowych znajomości. Szczególnie z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, wymownie patrzyłam na drzwi od toalety, gdzie aktualnie przebywał Yuu.
Głośno westchnęłam i położyłam się na biurku. Rzuciłam okiem na widok za oknem, na cały ogrom miasta i myślałam ile czeka mnie do odkrycia jeszcze. Tyle rzeczy do stworzenia. Tyle do pokazania ludziom... że nie jestem jakimś odrzutkiem.Akademia cały czas trzymała styl miasta i akademiku, to znaczy szerokie korytarze, duże okna na całych ścianach, podłoga z gładkich paneli a w klasach ustawione długie blaty w półokręgu, służące za ławki.
Miałam na sobie mundurek szkolny, składający się z białej koszuli ze wstążką pod szyją oraz czarnej spódniczki, no i do tego założyłam klasycznie białe rajstopy. Było ciepło, więc najmniejszego sensu nie miało ubieranie marynarki ze szkolnym logiem. Niezbyt pasował do mnie taki strój, ale nie mogłam nic na to poradzić.
Zanim zdołałam odnaleźć klasę zdążył już zadzwonić dzwonek, co oznaczało, że musiałam się pospieszyć. Nie mogąc jednak liczyć na własny instynkt zapytałam jakiegoś trzecioklasistę o drogę, na całe szczęście był taki miły, żeby mnie tam nawet zaprowadzić. Zdumiewające, że są tacy mili ludzie... nie to co on. Yuu już siedział w klasie i rozmawiał z jakimiś dwoma kolegami. Nie szliśmy razem i tutaj miałam zamiar trzymać się z daleka, więc wybrałam drugą stronę klasy, gdzie było akurat jedno wolne miejsce w drugim rzędzie. Obok siedziała jakaś dziewczyna w okularach, a obok niej śpiący chłopak. Na razie nie było mi co oceniać, nie znam nikogo, więc dopiero potem będę mogła się coś o nich dowiedzieć.
Co ciekawe była już chwila po dzwonku, a nauczyciela dalej nie było. Wszyscy grzecznie czekali, ale to trochę niepoważne. Dopiero po sekundzie uświadomiłam sobie, jakie było głupie to co powiedziałam, bo właśnie w tym samym momencie do klasy wpadł facet w średnik wieku, z kompletnie rozczochranymi czarnymi włosami, poplamioną koszulą kawą i stosem kartek, które leciały równo na ziemie, gdy potknął się na progu. Nie wiem czemu, ale nawet nie miałam siły się poderwać, żeby mu pomóc po takim spektakularnym wejściu - i jak widać na reszcie zrobił podobne wrażenie. Powoli wstał, otrzepał się, pozbierał papiery i stanął przed nami, mówiąc bardzo szybko i niezbyt zoruzmiale:
-Bardzo was przepraszam za spóźnienie, ale miałem małe zamieszanie w pokoju nauczycielskim, stąd mój wygląd. Zatrzyjmy szybko pierwsze złe wrażenie i przejdźmy do czegoś przyjemniejszego!
Stąpając koślawo z nogi na nogę stanął za biurkiem i odłożył swoje rzeczy. Popatrzył spokojnie po klasie, jednocześnie przyczesując górę fryzury.
-W porządku. Nazywam się Mori Takashi i jestem waszym wychowawcą. Uczę tu dopiero od dwóch lat, więc proszę o wyrozumiałość w wielu kwestiach. Jeśli będziemy sobie nawzajem pomagać, to damy sobie radę - zaśmiał się.
-Serio? - mruknęłam.
-Przejdźmy do najważniejszych rzeczy. Nasza szkoła jest nastawiona na tok nauczania z dużym naciskiem na wasze umiejętności artystyczne z uwzględnieniem pracy Narzędziami. Będziemy tak ustalać zajęcia, aby każdy mógł stworzyć coś, co mu odpowiada. Będę was prosił o zrobienie listy z danymi swojego Narzędzia, a dzięki oficjalnej liście od głównego producenta ustalę jakimi umiejętnościami dysponujecie. - Podszedł do pierwszej ławki i podał kartkę, którą mieliśmy po kolei wypełniać. - Co jeszcze? A tak, w naszej szkole mamy zwyczaj, że każdy pierwszoklasista musi znaleźć sobie mentora na ten rok, którym może być tylko osoba z trzeciej klasy z tej samej sekcji. Nie denerwujcie się, macie na to dwa tygodnie. Jednocześnie mentor będzie miał za zadanie wam pomagać w odnalezieniu się w szkole i doskonaleniu umiejętności indywidualnych.
-A jeśli trzecioklasista się nie zgodzi? - spytał ktoś z tyłu.
-No cóż, wtedy musicie poprosić kogoś innego. Nie każdy chce się na to zgodzić, ale na pewno znajdzie się jakaś życzliwa dusza skłonna do pomocy. - Znowu się zaśmiał jakby robił to na siłę. - Jeśli chodzi o przedmioty, to staramy się po równo rozkładać zajęcia z teorii sztuki i nauk ogólnych oraz praktyczne lekcje. Dokładny plan lekcji jeszcze dzisiaj zostanie wywieszony przy wejściu do szkoły, a teraz zajmiemy się poznaniem szkoły i waszym przedstawieniu trzecioklasistom.
Akurat gdy skończył mówić dziewczyna z tyłu szła do niego z wypełnioną listą. Zapisanie w niej informacji zajmowało chwilę, ponieważ wystarczył typ Narzędzia i jego model - u mnie była to Rękawica Rysunkowa wersja Alfa 3. Był to jeden z pierwszych modeli jakie wypuścili, ale do dzisiaj uważam go za najbardziej udane spośród tej kategorii. Po za tym ciężko rostać się z czymś co pozwalało ci rozwijać swoją pasję od najmłodszych lat.
Pan Takashi oprowadzał nas po całym budynku, wskazał toalety, przebieralnie, sale gimnastyczną, radiowęzeł, pracownie artystyczne, kilka mniejszych auli, gdzie niejednokrotnie odbywały się już jakieś zajęcia. W końcu dotarliśmy też i do klasy trzeciej sekcji artystycznej. Siedzieli w sali przypominającej małą galerię sztuki - w wielu miejscach podzielonej ściankami działowymi zapełnionymi wszelakimi pracami, od klasycznych obrazów po twórczość nowoczesną na paletach jakich sama używałam. Pod ścianami klasycznie stały sztalugi, szafy z przyborami, a na samym środku mała katedra, jak się można domyślić, dla modela, którego trzeba by ewentualnie namalować. Uczniowie nawet nie oderwali się od swojej twórczości, gdy weszliśmy. Nasz wychowawca zaklaskał w dłonie, odchrząknął i niepewnie powiedział:
-Witajcie moi drodzy, przyprowadziłem pierwszoklasistów, aby mogli przypatrzeć się wam w trakcie pracy. Bądźcie tacy mili i odpowiadajcie na wszystkie pytania - zarechotał niedbale, jakby ze strachu.
-Dobrze, profesorze - odpowiedzili, prawie równo.
-W takim razie macie wolną rękę - zwrócił się do nas. - Starsze klasy zawsze w pierwszy dzień prezentują jak bardzo rozwinęły swoje umiejętności. Dobrze wykorzystajcie ten czas. Ja w międzyczasie idę porozmawiać z ich nauczycielką.
Nie wiedziałam od czego zacząć. Obejrzeć wywieszone prace, poznać starszych kolegów czy cokolwiek innego. Zauważyłam, że reszta rozeszła się w różnych kierunkach i możliwe było, że też nie wiedzą, co robić. Co ciekawe nie zauważyłam nigdzie Yuu... ale kogo on obchodzi przecież?!
Zbliżyłam się do środka sali, szukając jakiegoś zajęcia i zwróciłam uwagę na piękny mural namalowany na palecie o dosyć dużych wymiarach koło czterech na pięć metrów. Przedstawiał kolejne poziomy miasta w jasnych kolorach i czarne postacie na szklanych mostach, ze wszystkimi szczegółami - niezadowolonym wyrazem twarzy, sztywnych pozach, ubranych w porządne mundury. To była oczywista aluzja do Strażników i ich nieskazitelnie białych strojów. Jeszcze ten brak innych ludzi. To naprawdę pokazywało, że ktoś za nimi nie przepadał tak jak ja. Z tego całego zamyślenia wyrwał mnie czyiś głos:
-Jaki ładny obraz - oznajmiła ta sama dziewczyna, która siedziała zaraz obok mnie w sali, w dużych, okrągłych okularach, za którymi chowały się piękne niebieskie oczy z długimi rzęsami. Jej brązowe włosy były tak idealnie ułożone, w kaskadę loków z długą grzywką, dziko opadając w każdą stronę, że nie mogłam się nadziwić czy sama je ułożyła. - Też cię zainteresował? - uśmiechnęła się szeroko.
-T-tak - wydukałam. - Mam wrażenie jakbym sama go namalowała... ale to nie mój poziom, jest o wiele za wysoki.
-Faktycznie jest bardzo precyzy... aaaaa!
Koleżanka próbowała obejść mnie i popatrzeć od drugiej strony, ale potknęła się... o niezawiązaną sznurówkę. Obłęd. Jak można nie zawiązać sobie butów? Leżała twarzą przy ziemi, a z jej torby wysypały się małe kosteczki, które były rogami palety. Szybko przykucnęłam i pomogłam jej wstać.
-Nic ci nie jest? - spytałam zaniepokojona.
-N-nie - zaśmiała się słabo. - Jestem niezdarą. Często mi się to przytrafia.
-Nie żartuj sobie - westchnęłam. Sięgnęłam po wysypaną paletę i podałam jej. - Wypadły, gdy upadałaś.
-Dziękuję - włożyła je do kieszeni w spódniczce. - Mam ich jeszcze sporo, więc nic się nie dzieje.
-Też malujesz na paletach? - zaintrygowana ciągnęłam rozmowę.
-Tak, tak. Nie rozstaje się z nimi. Zaczynałam od klasycznego malunku, ale tak ułatwiają życie, że muszę mieć jakieś przy sobie. Tak w ogóle jestem Tsumiki Rumiko - podała mi dłoń.
-Okayama Rin - odwzajemniłam uścisk. - Jakimi rodzajami rysunku się głównie zajmujesz?
-Niczym konkretnym się nie ograniczam. Jedyna moja zasada, to aby było mnóstwo żywych kolorów. Wiesz, używam pędzla, więc mnie to do czegoś zobowiązuje.
-Słyszałam o tym. - Pogrzebałam w pamięci za informacjami o tym Narzędziu. - Jeżeli dobrze pamiętam, to nie jest zbyt precyzyjny, ale przykłada dużą wagę do łagodnych linii i może służyć też za ułatwiające przybory, takie jak linijka czy kątomierz.
-Dokładnie - przytaknęła. - Z tego co widziałam na liście ty używasz rękawiczki. Kiedyś próbowałam jej, ale nie potrafiłam się przyzwyczaić do rysowania palcami - mruknęła zdołowana.
-Nie jest to proste, ale da się nauczyć...
W tym samym momencie drzwi pracowni otworzyły się z hukiem. W ich progu leżał, tak, leżał do góry nogami, głową przyczepiony do skrzydła drzwi chłopak o krótkich czarnych włosach przylizanych do tyłu i wygolonymi bokami. Patrzył nerwowo po sali błękitnymi, zaspanymi oczami. W ustach trzymał niedojedzonego tosta, a z otworzonej torby na jego ramieniu wdzięcznie wysypały się wszelakie przybory i książki. O ciuchach lepiej byłoby nie mówić, ponieważ koszula była do połowy rozpięta, krawat ledwo zawiązany, spodnie kompletnie pomięte.
-Psze-psze-psze-pszeplasam za spóznienieee! - krzyknął, nie chcąc pozbywać się ostatek jedzenia.
-Izumi, jest coś takiego ja budzik - powiedział któryś z jego przyjaciół.
-Izumi! - huknął damski głos z końca sali.
Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Od stołu, gdzie siedział nasz wychowawca, wstała młoda nauczycielka w czarnej sukience, o blond włosach spiętych w kok, powalającym spojrzeniu i pomalowanych na czerwono ustach. Zdecydowanie należała do kanonów piękna. Szybko stąpała, na szpilkach, ku spóźnialskiemu, a ten nie wyglądał na zbyt zadowolonego z tego faktu. Powoli próbował się podnieść i chyba nie wiedział czy wejść czy uciekać.
-Izumi! Czemu musimy to powtarzać każdego roku?! - krzyknęła, stojąc tuż nad nim.
-Myśli, że jak wystawia prace w galeriach to mu na wszystko wolno! - ktoś rzucił złośliwym komentarzem.
-Goru, zostajesz po lekcjach i sprzątasz salę za to! - huknęła na tego ucznia i to z bardzo dorbym skutkiem. - W takim razie czym się teraz usprawiedliwisz, Izumi?
-No bo, ten, no, kiedy, nie, no... - łapał szybko wdechy nie wiedząc jak zacząć. Co ciekawe dalej się nie podniósł z tej aburdalnej pozycji. - No bo byłem jeszcze wczoraj u siebie w domu, przesunęli mi pociąg, musiałem wracać w nocy, rano byłem tak padnięty, że zapomniałem zupełnie o lekcjach i padłem na łóżku. Ale szybko się obudziłem i już jestem! Proszę o łagodną karę! - zaczął się kajać.
-Dobra - westchnęła - wstawaj przede wszystkim. Tym razem ci odpuszczę, ale jeżeli jeszcze raz się spóźnisz - schyliła się i chwyciła go za podbródek, mając wymalowany spokój na twarzy - to cię zabije - dodała tak chłodnym tonem, że chyba wszystkich przeszły dreszcze.
-Dziękuję bardzo - momentalnie się poderwał. Nauczycielka odeszła, a on niezwłocznie połknął swoje niedokończone śniadanie, zebrał rzeczy z ziemi i poprawił koszulę. Stanął i westchnął ciężko: - Żyję.
-Co za koleś - stwierdziłam jeżdżąc palcem po ustach. - Czy ja dobrze słyszałam, że wystawia prace w galeriach?
-No tak mówił jego kolega. - Rumiko popatrzyła na mnie niepewnie. - Co ci chodzi po głowie? Wiesz, nie chce nic mówić, ale twoje oczy tak trochę... dziwnie latają.
Mogło tak być. Kiedy jestem podekscytowana skaczę wzrokiem z rzeczy na rzecz, najczęściej szukając miejsca do malowania i czy nie ma tam moich ulubionych znajomych, panów Strażników.
-Mamy sobie znaleźć mentora - zaplotłam ręce na potylicy, udając jakby mnie to nic nie obchodziło - a moja sztuka potrzebuje jakiegoś kopa czasami.
-Rób jak uważasz, ale rozsądnie wybieraj mentora, to decyzja na cały rok.
-Wiem, wiem. Okej, idziemy dalej? Popatrzymy jak pracują? - uśmiechnęłam się szeroko.
-Pewnie - odparła unosząc kąciki ust.
Komentarze
Nie masz jeszcze żadnych komentarzy.