Whispers in the Dark

Analizować. Myśleć. Jest trudno. Boję się, ale zarówno muszę sprawdzić czy to prawda. Jeśli tak? Od razu piszę do Zane. Nie może się wymigać od tego. Nie teraz. 

Sięgnęłam po telefon. Odblokowałam. Żadnego nowego SMS’a. Weszłam w google. Wpisałam: Nowy Orlean. Nowe zabójstwo. Trzy karty mi się wyświetliły. Dokładne dane kobiety. Opisane zdarzenie.  

NOWY ORLEAN: STUDENTKA KRYMINALISTYKI ZAMORDOWANA W PARKU. TAJEMNICZA WIADOMOŚĆ NA MIEJSCU ZBRODNI

Nowy Orlean, LA –10.09., godz. 00:20
W nocy z wtorku na środę w jednym z miejskich parków w centrum Nowego Orleanu odnaleziono ciało młodej kobiety. Ofiarą jest Elizabeth Morneau, 23-letnia studentka kryminalistyki na Uniwersytecie Tulane, znana ze swojej aktywności akademickiej i zainteresowań śledczych.

Ciało zostało znalezione przez przypadkowego przechodnia spacerującego z psem. Natychmiast powiadomił służby. Policja oraz zespół kryminalistyczny przybyli na miejsce około godziny 00:35.

Według wstępnego raportu, kobieta została uduszona, jednak na jej ciele znaleziono również liczne rany cięte — zadane ostrym narzędziem, prawdopodobnie nożem chirurgicznym. Rany te zostały zadane po śmierci, w sposób niemal rytualny, co sugeruje działanie sprawcy o „wysokim poziomie kontroli i precyzji” — jak podkreślił jeden z anonimowych śledczych.

Najbardziej niepokojącym elementem była kartka znaleziona tuż przy ciele. Zapisana w języku rosyjskim, zawiera krótką, enigmatyczną wiadomość:

„Nowe morderstwo. Nowy morderca. –Z–”

Śledczy traktują to jako podpis sprawcy. Eksperci od przestępczości zorganizowanej nie wykluczają, że może to być nawiązanie do działań rosyjskiej grupy przestępczej, znanej w Europie jako „Северный Крест” (Północny Krzyż), choć oficjalnie policja nie potwierdza żadnych międzynarodowych powiązań.

 „Ofiara nie była znana służbom, nie miała powiązań z przestępczością, nie miała zatargów. To czyni sprawę jeszcze bardziej tajemniczą” – powiedziała porucznik Jana Reeves z wydziału zabójstw NOPD.

Śledczy analizują obecnie zapisy z monitoringu miejskiego, a także dane z telefonu Elizabeth, który został odnaleziony niedaleko ławki, na której siedziała przed śmiercią. Policja apeluje do wszystkich, którzy przebywali w rejonie parku między 23:30 a 00:20, o kontakt z lokalną komendą.

Władze miasta wystosowały ostrzeżenie:

„Z uwagi na brutalność zdarzenia i możliwe intencje seryjne, mieszkańcy proszeni są o zachowanie szczególnej ostrożności w godzinach nocnych. Zwłaszcza samotne spacery po parkach i obrzeżach miasta nie są obecnie zalecane.”

- O kurwa. 

Z. Zane. To był Zane. Naprawdę. Muszę napisać wiadomość. Chce od niego potwierdzenia. Tylko tego chce. Po co zabił? Na kogo korzyść? Czy on naprawdę należy do Северный Крест. 

- Nie może to być prawda - wyszeptałam

Usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam. Nie chciałam nikogo widzieć. Nie teraz. Nie kiedy się dowiedziałam, że mój brat zabił osobę. Usłyszałam otwieranie drzwi. Nawet nie wiedziałam kiedy zaczęłam płakać. Przetarłam oczy. Weszła Sofii. Spojrzała się na mnie. 

- Matka dzwoniła - powiedziała cicho. - Mówiła, że przyleci. Że chce z nami porozmawiać.

- Po co, do cholery, ona tu?!

- Możesz się na mnie nie wyzywać? - burknęła Sofie.

- Ta, mogę. Kiedy przylatuje?

- Za dwa tygodnie.

- Wyjdź, proszę - rzuciłam, patrząc w ścianę

Skierowała sie w stronę wyjścia. Miałam dość. Jeszcze matka chce tu przyjechać. Jeśli sie tu przeniosą, to normalnie nie wiem co zrobię. Ale teraz muszę wrócić do napisania wiadomości.

Izzy: Wytłumaczysz się Zane? Morderstwo? 

Poczekam na odpowiedź. Niech lepiej szybko odpisze. 

Poczułam wibracje. Tak szybko?

Nieznany numer: Jutro o 17:05 w kościele. Z.

Nawet się nie wytłumaczył! Nie no. Dopiero co poznałam mojego brata, a tu takie rzeczy robi. Zabija. A ja? Muszę jakieś zlecenie wykonać. 

Usłyszałam krzyki w salonie. Ciekawe kto się kłóci? Może Olivier z Xavierem.Oni się chociaż zachowują jak rodzeństwo. Dobra wstanę. Przyda się czegoś napić i zjeść. Albo pojadę po papierosy. Mam jeszcze paczkę, ale chyba dzisiaj wypalę wszystko. Może nie? 

Ruszyłam powoli w stronę wyjścia. Kiedy otworzyłam drzwi, dobiło mnie światło z korytarza. Przecież dopiero co była 15:00. A może jednak nie? 

- O czym rozmawiacie? - zapytałam, wchodząc do salonu.

Olivier siedział na fotelu z pochyloną głową, skupiony. Nitro stał przy oknie, jak zwykle spięty, z dłońmi skrzyżowanymi na piersi. Tylko jego oczy zdradzały, że myśli intensywnie.  

-  O wyścigu. Dzisiejszym - rzucił Olivier, nie patrząc na mnie.

-  Trudni przeciwnicy chcą się ścigać z Nitrem - dodał już bardziej bezpośrednio. 

Spojrzałam na Nikodema. On nie drgnął. Milczał, jakby wszystko już przewidział.

- Ale przecież jesteś dobry. A nawet świetny w tym, co robisz - powiedziałam spokojnie.

Odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy. W jego spojrzeniu nie było triumfu. Raczej skupienie.

-  Racja - odparł krótko. - Ale oni byli pierwsi. Wiedzą, jak grać. Wiedzą, jak zepchnąć przeciwnika na krawędź.

-  To co zrobisz, Nikodem? -zapytałam cicho, celowo używając jego prawdziwego imienia.

Na ułamek sekundy coś mignęło w jego oczach. To zawsze działało. Olivier uniósł brwi, jakby przypomniał sobie, że Nitro to w ogóle ktoś z imieniem. Zrobiło się cicho. W salonie czuć było napięcie, jakby powietrze zgęstniało.

- O co dokładniej chodzi? - zapytałam ostrożnie, choć odpowiedzi się bałam.

Nikodem nie odpowiedział od razu. Odwrócił się z powrotem w stronę okna, jakby ważył każde słowo.

-  Nieuczciwie - rzucił sucho. - Oni nie grają czysto, więc i ja nie będę.

-  Jadę z wami. - Wypowiedziałam to zanim zdążyłam pomyśleć. Serce mi przyspieszyło. Wiedziałam, że muszę to zrobić. Muszę zobaczyć, co się dzieje naprawdę.

-  Co?! - Olivier aż się podniósł. - Oszalałaś? To nie jest przejażdżka po mieście, Izzy. To wyścig na poziomie, którego nie widziałaś.

-  Właśnie dlatego. Chcę zobaczyć, czym się zajmujecie naprawdę. Co robisz, Nikodem.

Nitro wciąż patrzył przez okno. Nie powiedział ani słowa. Wiedział, że jak raz coś powiem, nie wycofam się.

-  Zabierzcie mnie, albo pojadę za wami. Tak czy inaczej, będę tam - dodałam, twardo i pewnie.

Olivier spojrzał na Nitro, czekając na jego decyzję. Nikodem milczał, ale po chwili cicho skinął głową.

-  Jeden warunek. Trzymasz się z tyłu. I słuchasz mnie. Bezwzględnie. - powiedział w końcu.

-  Jasne - szepnęłam.

Nie miałam pojęcia, na co się właśnie pisałam. Ale miałam przeczucie, że dziś w nocy wszystko się zmieni.

                              ->->->->->-          

Znów poczułam klimat nielegalnych wyścigów, ale dziś byliśmy w centrum miasta. Dowiedziałam się tyle, że wyścig będzie w mieście. Nitro będzie się ścigał w niełatwych warunkach. Podszedł ktoś do nas.

-  Och. Kogo moje oczy widzą. Nitro. - Mężczyzna z blizną pod okiem uśmiechnął się krzywo, podchodząc o krok bliżej. Blizna przecięła mu twarz od skroni aż po szczękę, a oczy błyszczały jak stal. Miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, z jednej strony przetartą, jakby nosił ją od lat.

Zrobiłam krok do tyłu, instynktownie. Czułam, że to nie miejsce na uprzejmości. A najważniejsze, ten typ był podejrzany. 

-  Ale ładna laleczka. - Zamruczał inny, niższy, z kolczykiem w brwi i ręką wetkniętą w kieszeń spodni. Spojrzał na mnie jak na trofeum.

Poczułam, jak we mnie wrze, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć, Nitro rzucił przez zaciśnięte zęby:

-  Ta, ta. Gdzie jest Seryny?

Wszyscy spoważnieli. Nawet ten z kolczykiem przestał się szczerzyć. Oznacza to, że ten Seryny jest ważny tu. Nie wiem czy byliśmy na terenie Nitra czy tego Serynego. 

-  Już chcesz rozlew krwi, chłopcze? - Z tłumu wyszła blondynka. Wysoka, pewna siebie. Krótki top, obcisłe szorty, czarne glany. Głos miała chłodny, spokojny, ale w oczach czaiła się agresja.

Nitro nie odwrócił wzroku. Spojrzał jej prosto w oczy.

- Do cholery, przyprowadźcie go. - powiedział twardo, niemal gardłowo.

-  Spokojnie, młody. - Bliznowaty facet uniósł dłoń. - Seryny już wie, że tu jesteś. Pojawi się, jeśli uzna to za warte jego czasu.

-  To będzie warte jego czasu. - Nitro zacisnął pięści.

Wokół zaległa ciężka cisza, przerywana tylko odległym ryknięciem silnika. Ktoś z ekipy z boku sięgnął po telefon. Inni patrzyli. Uważnie. Oceniali. Wiedziałam jedno, to nie był już tylko wyścig. To była sprawa osobista. Ale jednak miałam poczucie, że coś się stanie. Z tłumu podszedł mężczyzna, w garniturze i w okularach przeciwsłonecznych. Nie świeciło słońce. 

Zatrzymał się naprzeciwko Nitro. Spojrzał, ale nie zdjął okularów.

- Witam cię, Nitro. - Głos miał łagodny. Nienaturalnie spokojny, niemal cichy, ale w tej ciszy było coś, co przyprawiało o dreszcze.

Nitro nie skinął głową. Nie uśmiechnął się. Nie drgnął.

-  Po co chciałeś się ścigać? - zapytał twardo.

Wtedy wszyscy z grupy Serynego wybuchnęli śmiechem. Głośnym, teatralnym, pełnym pogardy. Jakby usłyszeli coś absurdalnego. Jakby Nitro był dzieciakiem pytającym dorosłych, czy może z nimi zagrać. Zerknęłam na Oliviera. Stał bez ruchu. Patrzył tylko. Ale jego spojrzenie nie było puste – było napięte, czujne. Wiedział, że ta noc może się skończyć inaczej niż wszystkie poprzednie. Seryny uśmiechnął się lekko, jak ktoś, kto wie więcej niż powinien.

-  Myślałem, że już nie pytasz "po co", Nitro. Myślałem, że zrozumiałeś, że tu nie chodzi o ściganie się. Tu chodzi o wpływy. O miejsce przy stole. O to, kto rozdaje karty.

Nitro milczał przez chwilę. Oczy miał zmrużone. Widziałam w nim złość, ale też chłodną kalkulację.

-  To ja je rozdam. - odpowiedział.

Cisza zapadła gwałtownie. Śmiechy ucichły. A ja poczułam, jak ciarki przebiegają mi po karku.

To już nie był tylko pojedynek kierowców. To było ostrzeżenie.


Nie wierzę. To już 14 rozdział, a ja nawet nie wiem kiedy go napisałam.

Komentarze

Nie masz jeszcze żadnych komentarzy.