Rano Zoe czuła, że musi coś zrobić, ale bała się, że cokolwiek zrobi, tylko pogorszy sytuację. Nie była już pewno nawet tego, co czuje. Gdy zobaczyła auto Leona przed pracą, serce biło jej tak mocno, że czuła je w gardle. Nagle drzwi auta otworzyły się z hukiem.
— Zoe, idziemy. — Głos był niski, stanowczy.
Chłopak nagle stanął przed maską, a wzrok miał wbity w nią, jakby była jego własnością.
— Leon, co ty tu robisz? — zapytała, czując, jak jej oddech przyspiesza. — Chyba już dawno zacząłeś zmianę?
— Musimy coś wyjaśnić.
Zoe poczuła, jak całe jej ciało się napina.
— Proszę, chodźmy stąd — powiedział chłopak, już łagodniej. — Pogadamy. Na spokojnie.
— Nie — odparła mocniej, niż się spodziewała.
— Zostaw ją! — powiedział Hektor, który wziął się nie wiadomo skąd i stanął przed Zoe.
— Odpierdol się od niej! — Spojrzenie Leona na moment stało się puste, a potem wstąpiła w nie złość. — Proszę, Zoe. Podejdź tutaj.
— Jak się uspokoisz — odpowiedziała dziewczyna zza pleców Hektora.
— Uspokoję, tylko proszę, chodź.
Zoe wahała się, zwłaszcza że teraz obok niej był Hektor, który mógł ją obronić, a gdy pójdzie z Leonem, nie wiadomo, co może się stać. Jednak po chwili zrezygnowana poszła w jego stronę. To, co miał jej do powiedzenia, na chwilę stało się dla niej ciekawsze, niż ucieczka.
— Czego chcesz? — zapytała, gdy oboje siedzieli w aucie.
— Porozmawiać.
— Tyle to wiem — odpowiedziała. — Ja pytam tak serio. Zachowujesz się jak debil. Powinniśmy być teraz w pracy, nie chcę potem zbierać od góry opierdolu za twoje odpały!
— Chcę ci coś wyjaśnić... — zaczął.
— Powiesz mi w końcu to, co od dawna chcę usłyszeć, czy chcesz to wszystko zakończyć? Leon... ja naprawdę nie mam na to siły. Na dobre zrobi nam, jak... — głos jej się załamał. — Zostaniemy serio tylko przyjaciółmi... tak, jak kiedyś mówiłam. Nie chcę codziennie rozdrapywać niezagojonych ran...
— Zoe, ja chciałem...
— To już nie ma znaczenia. Wracam do pracy. — Zoe zaczęła się zbierać. — Tobie też radzę — i trzasnęła drzwiami.
Gdy odeszła kawałek, zakręciło jej się w głowie.
Chyba dawno nic nie jadłam...
<><><>
Minęły długie tygodnie, odkąd tak poważnie rozmawiali. Na co dzień tylko mijali się albo mówili sobie hej i co trzeba zrobić w pracy. W mieszkaniu Leon zauważył, że Zoe pierwsze, co robiła po pracy, to zabierała się za malowanie, a jego samego praktycznie w nim nie było. Czuł się, jak te kilka miesięcy temu, gdy był samotny, a jednocześnie zbyt słaby, aby odejść. Jego życie kręciło się wokół używek, emocjonalnego przywiązania, a wręcz uzależnienia od drugiej osoby i dawania traktować się jak śmieć. Nie chciał, żeby ot tak znowu to powróciło.
Z tego wszystkiego wybawiła go Zoe, która zawsze była przy nim odkąd tylko pamięta. Nie chciał już wspominać swojej przeszłości, ale nie chciał przed dziewczyną przyznać, że to właśnie przez tę przeszłość nie może myśleć o niej, jako swojej dziewczynie. Za bardzo bał się, że znowu się uzależni. Choć wiedział, że Zoe nie manipulowałaby nim, nie biła, nie zamykała w domu, to bał się, że to tym razem jemu odwali. Że on będzie zazdrosny, przywiązany, nie będzie umiał dać jej przestrzeni, a wtedy ona odejdzie.
Ona była silna i nie pozwoliłaby sobie na takie traktowanie. — Czasami wątpił w to gdy widział ją w pracy z Hektorem, ale szybko oprzytomniał. — Ale przecież ona go kopnie prędzej, czy później — myślał.
<><><>
Gdy siedział w aucie na opuszczonym parkingu, przypomniał sobie, jak Zoe starała się o niego i chciał, żeby to powróciło. Poczuł się przez chwilę egoistą, bo myślał tylko o tym, żeby to jemu było dobrze. Wtedy do niego dotarło, że od tamtej sytuacji z byłą dziewczyną, Zoe była tylko dla niego, a on już dla niej nie. Doszło do niego, jak wygodnym stało całowanie się, spanie ze sobą, robienie wspólnych śniadań, ale bez łatki związku, czy pary.
Z jednej strony brakowało mu stabilności, którą mógłby mieć z Zoe, a z drugiej potrzebował wolności. Był rozdarty pomiędzy dwoma skrajnościami, a to nie poprawiało jego samopoczucia.
Nie wiem co robić, nie wiem... – przyznał w końcu sam przed sobą.
<><><>
Rano przez kilka minut leżeli w ciszy. On oddychał spokojnie, jakby czekał, aż ona coś powie. Nie powiedziała nic. W końcu wstał, zebrał swoje rzeczy potrzebne do pracy i spojrzał na nią przy drzwiach.
– Przepraszam cię – pomyślał. – Nawet nie wiesz jak mi głupio. Naprawię się, ale co jeśli ty mnie już nie zechcesz?
<><><>
Zoe wróciła do pracy za barem jakby nigdy nic, próbując zatopić się w szumie morza, brzęku szkła i bycia najlepszą kierowniczką, jaką potrafi. Każda z tych rzeczy miała sens, przewidywalny rezultat. Inaczej niż ludzie. Inaczej niż Leon. Otrząsając się z myśli po ostatnim spotkaniu, skupiła się na przygotowaniu lemoniady do dzisiejszego śniadania.
Nie minęła godzina, gdy ekran telefonu rozświetlił się jego imieniem. Westchnęła, odkładając dzbanek i wycierając ręce o czarną zapaskę. Dookoła panował porządek jak zawsze — rzędy kieliszków i szklanek, wyczyszczone blaty. Ukryta harmonia — to było jej bezpieczne miejsce.
Spojrzała na ekran. Jego imię. Znów. Zacisnęła usta i odblokowała telefon.
Dzień dobry.
Jak ci mija dzień?
Tak zwyczajne pytanie, a jednak sprawiło, że serce jej przyspieszyło. Był uparty, wręcz nachalny. Nie skasowała wiadomości, ale też nie odpisała. Schowała telefon do kieszeni i wróciła do pracy.
— Zoe, masz chwilę? — Usłyszała głos Hektora.
Podniosła wzrok i skinęła głową, zdejmując zapaskę.
— Coś się stało? — zapytała, podchodząc do jego stolika, który miał za zadanie przygotować.
— Potrzebuję twojej opinii. Czy to ułożenie wygląda dobrze?
Pochyliła się nad stołem, momentalnie skupiając się wzrok na tym, czy zastawa była równo ułożona. To było coś, co rozumiała. Coś, co mogła kontrolować. Tymczasem telefon w jej kieszeni ponownie zawibrował. Zoe wzięła głęboki oddech, ignorując go. Starała skupić się na sztućcach i kieliszkach. Coś tu nie pasowało. Brakowało serwetek i kilka świeczników.
— Sprawdzałeś, czy nie zostało nic na zapleczu? — zapytała, zbliżając się do jednego z siedzeń.
— Tak, wszystko zostało zabrane — odparł Hektor, przeczesując dłonią włosy.
Zoe w milczeniu przejrzała ustawienia i zastanawiała się, gdzie mogły podziać się dekoracje. Wszystko wydawało się poprawne, ale jej intuicja podpowiadała, że coś jest nie tak. Może ktoś się gdzieś pomylił i zabrał? Może to kelnerzy wzięli?
— Zaraz ich poszukam — powiedziała w końcu. — Sprawdzisz chłodnię, a ja polecę?
Hektor skinął głową.
— Dobrze, zajmę się tym po lunchu — dodała, odwracając się w stronę swojego stanowiska.
Telefon znów zawibrował. Westchnęła, w końcu wyjęła go z kieszeni i spojrzała na wiadomość.
Czy jeśli zaproszę cię na kolację, odmówisz?
Znowu nie odpowiedziała. Wieczór spędziła na układaniu stolików, przypinaniu kwiecistych girland oraz wieszaniu lampek, jak żarówki. Bar i jego otoczenie wyglądało pięknie i zachęciłoby wielu na odwiedzenie. Dodatkowo widok morza pokryty ciemnością, malował bajeczną, spokojną atmosferę. W tym miejscu czas wyglądał, jakby się na chwilę zatrzymał. Lekki powiew wiatru, ciepło, ciemność i nikogo dookoła. Zadowolona z siebie, poszła na zaplecze i sięgnęła po bluzę. Było już późno, a większość współpracowników dawno wyszła.
Gdy wychodziła zza budynku, zauważyła go. Leon stał oparty o latarnię, w rękach trzymał papierowy kubek z kawą.
— Przypadek, że akurat miałam na nią ochotę? — zapytała, zatrzymując się kilka kroków od niego.
— Może celowy — odpowiedział, podając jej kubek.
Zawahała się, ale w końcu przyjęła kawę. Była gorąca, pachniała wanilią. Co prawda było już dawno za późno na jej picie, ale ona miewała takie dni, gdy wieczorami sięgał po kawę. Kawa była też jej ulubionym posiłkiem. Niskokaloryczna nawet z dodatkami. Po całym dniu niejedzenia była niewinnym zbawieniem. Wiedziała, że ledwo się trzyma.
— Coś się stało? — zapytała, unosząc brwi.
— Po prostu chciałem zobaczyć, czy odpowiesz mi osobiście zamiast przez telefon — uśmiechnął się lekko.
Spojrzała na niego uważnie. Był inny. Inny niż wszyscy, których do tej pory od siebie odpychała.
— No to masz odpowiedź — powiedziała w końcu i upiła łyk kawy.
— Do zobaczenia jutro Zoe! — usłyszała nagle za plecami.
— Znowu on? — spytał Leon.
— Pracujemy przecież razem. To chyba nic dziwnego, nie?
Chłopak nie odpowiedział. Po prostu szedł obok niej w ciszy, jakby nigdzie mu się nie spieszyło. Zoe zbyt wiele ostatnio miała na głowie, by się przejmować takimi rzeczami...
<><><>
Hektor wracał zdenerwowany do swojego mieszkania. Myślał, że osiągnął cel, że teraz Zoe będzie jego, ale się przeliczył. Nie mógł znieść tego, że ten cały Leon był od niego lepszy. Wkurzony zaczął uderzać pięścią w ścianę, dopóki nie poleciała krew.
Dlaczego ona woli jego?
Nie mógł zrozumieć tego, że Zoe wybrała kogoś, kto ją szanuje, jest przy niej i nie odpuścił, gdy dowiedział się o jej zaburzeniach.
Co on w sobie ma, czego nie miałem i nadal nie mam ja?
<><><>
Zoe zauważyła, że jej relacja z Leonem znowu zaczyna się poprawiać. Po pracy czasem chodzili nad morze lub na wieczorną kawę. Znowu poczuła, że zaczynają zachowywać się, jak nowo-randkująca para. Poczuła też, że coraz bardziej słabnie. Na wadze widziała coraz niższą wagę, spuchnięte oczy, coraz bardziej wypadające włosy. Choć nakupiła suplementów, to bez zdrowej diety, nic nie dadzą.
Z jednej strony bardzo chciała znowu być, jak jeszcze te kilka miesięcy temu, ale wiedziała, że to niemożliwe. Musiała w końcu wyjść na prostą i raz na dobre wygrać ze swoimi chorobami. One niszczyły jej życie i relacje. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby znowu być sama. Nie chciała znowu zostawać ona kontra depresyjne myśli i wymęczające motylki. Nie mogła sobie znowu pozwolić na samookaleczenie, głodzenie, czy targnięcia się na swoje życie. Chciała być w końcu normalna, choć wiedziała, że na to już za późno.
Jednak wiedziała też, że jest jeszcze wcześnie na to, aby naprawić relację z Leonem. Czuła, że to może być jej miłość na całe życie i nie może tego zepsuć ot tak, a często zdarzało jej się robić problem z niczego... Poza tym musiała dać mu czas. To on musiał to zrozumieć. Zrozumieć ich relację. Ona zrozumiała to za dobrze.