RELAPSE

Nastał ten dzień — Zoe zobaczyła Hektora. Była załamana już samym tym faktem, ale pogorszyło jej się, gdy dowiedziała, że będzie razem z nim pracować w barze.

Za jakie grzechy — myślała. — Za jakie pierdolone grzechy?!

— O matko! Zoe! To naprawdę ty? — powiedział Hektor i uśmiechnął się, pokazując zęby.

Wybiłabym mu je... Dobrze, że tak myślę?

— Hektor... — odpowiedziała krótko.

— Nie spodziewałem się, że jeszcze się zobaczymy.

— Też miałam nadzieje, że to już koniec...

— Może los chce nas znowu złączyć? — uśmiechnął się zalotnie.

— Oby nigdy! — wypaliła Zoe. — Zajmijmy się tylko i wyłącznie pracą.

Dziewczyna odwróciła się i zaczęła ogarniać bałagan na barze. Nie mogła niestety pominąć faktu, że ją i Hektora coś łączyło, coś romantycznego. Nie mogła nie zauważyć, że chłopak wyglądał teraz lepiej niż kiedyś. Zauważyła, że z jasno-brązowych włosów, nagle miał blond, a sylwetka stała się bardziej umięśniona.

Nawet o tym nie myśl... On cię skrzywdził. Pamiętaj!

<><><>

Hektor natomiast przyglądał się, jak Zoe przygotowuje stanowisko do pracy. Wiedział, że została niedawno kierownikiem zespołu i będzie musiała go wprowadzić. Starał się słuchać jej uważnie, ale nie mógł się skupić. Bardziej interesowało go to, jak dziewczyna się zmieniła. Inne włosy, cera, ciało. Nie była tą samą nastolatką, którą poznał w tamto lato. Poczuł, że dawne uczucie zaczyna wracać. Wiedział jednak, że nie może się z nią znowu związać. Zawalił poprzednim razem i że nie jest chłopakiem dla niej.

Jej obecność powodowała u niego jednak inne uczucia. Choć chciał je odrzucić, nie mógł. Nie mógł zignorować tego, że gdy ujrzał ją po tak długim czasie, ona siedziała mu w głowie. Zoe miała w sobie coś, co go przyciągało i przyciągnęło też w przeszłości. Zauważył, że cały czas jest tajemnicza, intrygująca i piękna. Zastanawiał się tylko, czy dalej zmaga się z tym, co ich rozłączyło.

<><><>

Ponowna relacja z Hektorem zaczęła się dość niewinnie – drobne komentarze, lekkie uśmiechy, niby przypadkowe dotknięcia, kiedy pracowali obok siebie. Zoe ignorowała to, skupiając się na obowiązkach, ale Hektor był coraz śmielszy. W końcu rozeszli się w dobrych stosunkach, więc nic dziwnego, że szybko zaczęli ze sobą ponownie rozmawiać.

— Wiesz, że jesteś jedyną osobą tutaj, której naprawdę ufam? — rzucił pewnego dnia, kiedy razem robili drinki.

— Bo robię dobrze swoją robotę? — odpowiedziała rzeczowo, nie odwracając wzroku od kieliszków.

— Nie tylko dlatego — jego głos był niski, prawie intymny. Spojrzała na niego kątem oka i zobaczyła, jak się uśmiecha.

Chciała zignorować to. Udawała, że nie zauważyła, ale kilka dni później sytuacja się powtórzyła. Tym razem Hektor pochylił się bliżej, a jego dłoń przypadkiem musnęła jej ramię.

— Może i my powinniśmy kiedyś wyskoczyć gdzieś po pracy? — zaproponował jakby od niechcenia.

Zawahała się. Chłopak był atrakcyjny, charyzmatyczny, pewny siebie — po prostu taki, jak kiedyś. Łatwo byłoby się w to wciągnąć, pozwolić sobie na chwilowe rozproszenie, ale bardziej zależało na Leonie. Niby nie byli razem, ale czułaby się tak, jakby go zdradzało. To właśnie jego gdzieś podświadomie pokochała. Hektor miał pozostać w jej przeszłości. Jego obecności nie mogła jednak zignorować, gdy był tak blisko niej.

Dlaczego myślę o nim tak często? Dlaczego nie potrafię przestać? Czy ja naprawdę chcę znowu przechodzić przez to piekło? Nie mogę...

Napisała wtedy w przerwie do Anti:

Co ja mam zrobić?

Widziałam... Wyprzystojniał — odpisała.

Weź...

Wiem, wiem. Nie możesz, kochanie.

καλά*

<><><>

W międzyczasie Leon zachowywał się jak zwykle. Krótkie rozmowy, wspólne śniadania. Chyba zauważył to, że ostatnio Zoe była lekko nieobecna. Chciał z nią o tym szczerze porozmawiać, ale nie wiedział, jak zacząć rozmowę.

Wieczorem zaprosił ją na kolację. Nie było to nic zobowiązującego, ale kiedy pojawiła się w restauracji, zobaczyła w jego oczach coś więcej. Jakby naprawdę liczył, że ten wieczór coś zmieni.

— Cieszę się, że przyszłaś — powiedział, gdy usiedli przy stoliku.

Zoe uśmiechnęła się lekko.

— Przepraszam, że musiałeś zostać po godzinach — powiedziała.

— Nic nie szkodzi. W końcu to twoje zadanie, kierowniczko. — Odwzajemnił uśmiech.

— To na co masz ochotę?

— Zastanowię się...

Zoe nie wspomniała, mu, że Hektor pojawił się u nich w pracy. Miała to szczęście, że Leon robił za kelner na sali restauracyjnej, Hektor na barze, oni nie mieli się, jak poznać, ale ona musiała balansować pomiędzy tym wszystkim. Dodatkowo wciąż pamiętała te feralne dni, gdzie była zniszczona od środka. Przypomniała sobie słowa o tym, że może nie widzi pewnych rzeczy i może właśnie tak było. Nie chciała martwić Leona bez potrzeby. Wcześniej tylko wspominała mu, że dołączył do jej zespołu ktoś nowy. Nie wiedziała tylko, jak mu powiedzieć, że tym kimś, był ktoś, kogo kiedyś znała. Choć skrzywdził ją bardzo i nie mógł z nią wytrzymać, wiedziała, że to była jej pierwsza miłość. Może to nie była ta prawdziwa, jedyna, ale prawdziwa. Szczere uczucie, bez tajemnic. Tego samego chciała z Leonem, ale usilnie starała się to ukrywać. Wiedziała, że to nie dla nich.

<><><>

Rozmowa z Leonem toczyła się gładko, ale Zoe czuła napięcie. Jakby balansowała na cienkiej linie, między tym, co znajome, a tym, co mogłoby być czymś nowym. Nie wiedziała jeszcze, w którą stronę się przechyli. Nie była przyzwyczajona do uwagi, a teraz miała ją z dwóch stron. Z jednej strony – Leon. Cierpliwy, konsekwentny, wyważony, a jednocześnie dzisiaj czekający na coś, co miało oznaczać coś więcej. W jego oczach jednak było coś, co ją niepokoiło – szczerość, której nie chciała widzieć. Z drugiej – Hektor. Dawne wspomnienia ożywały z każdym muśnięciem ręki, czy wieczornymi rozmowami w barze pośród głośnej muzyki i pijanych klientów. Ten wybór nie dawał jej spokoju.

Ale gdybym miała być znowu z Hektorem... To... Nie... To głupie... Zostawił mnie dla niej... Zostawił mnie przez moje zaburzenia... A teraz co? Może się zmienił... Ale przecież mam Leona... Chociaż, czy ja go tak naprawdę mam? A może to we mnie jest problem? Muszę przestać o tym myśleć...

<><><>

Wieczór po ich kolacji skończył się na krótkim spacerze, po którym wrócili do mieszkania. Nie dała Leonowi tej nocy więcej, choć czuła, że tego oczekiwał. Nie mówił nic, ale widziała to w sposobie, w jaki na nią patrzył, w tym subtelnym napięciu. Ona chciała znowu go poczuć, jak wtedy na wspólnym wyjeździe, ale wtedy było jakoś inaczej. Teraz znowu zamknęła się w sobie, nie chciała patrzeć na swoje ciało i unikała patrzenia na nie dłużej niż na przyglądaniu się mu w lustrze na treningach.

Czuła do siebie obrzydzenie i nie chciała, żeby Leon jej dotykał. Wiedziała, że zepsułoby im to coś, co powinno być romantyczne, być złączeniem dusz, być ich miłością. Nie przerażał jej sam seks, a po prostu ona — jej myśli, ciało, zaburzenia. Czuła też, że jeśli mu tego nie da, on może odejść, a tego bała się bardziej. Żyła na krawędzi. Nie wiedziała, jaką decyzję powinna podjąć. W pracy wszystko było prostsze. To ona rządziła, rozkładała obowiązki, sprawiała, że wszystko było idealne. Prywatnie dla siebie już taka nie była. Gdy zostawała sama w mieszkaniu, rządziły nią motyle.

<><><>

Następnego dnia na zapleczu spotkała Hektora, który wyjątkowo był w pracy przed nią.

Co za przypadek... — pomyślała.

— Jak twoja wczorajsza randka? — zapytał nagle Szymon, opierając się o blat tuż obok niej.

Zamrugała, zaskoczona.

— Żadna randka.

— Bo widzę więcej, niż myślisz — uśmiechnął się i pochylił bliżej. — A tak serio to spotkałem tego... jak mu tam było... A! Leona! Tutaj na zapleczu. Wiesz... chwilę pogadaliśmy i przypadkiem dowiedziałem się, że wczoraj razem wyszliście.

— Mhm — Zoe tylko mruknęła.

— Nie wyglądasz na zachwyconą.

— Może dlatego, że to nie była randka, a zwykła kolacja. Poza tym jesteś tu ty i nie zachwyca mnie twoja obecność — odpowiedziała chłodno, wracając do pracy.

Hektor jednak nie odpuszczał.

— Nie rozumiem, dlaczego tracisz na niego czas. — Oparł się ramieniem o blat, patrząc na nią uważnie. — Przecież on nie jest tobą zainteresowany.

Spojrzała na niego spod oka.

— My się tylko przyjaźnimy, z resztą już go poznałeś wcześniej.

— Możliwe, ale może jemu też chcesz namieszać w głowie, aż cię tak naprawdę pozna i zostawi? — Jego głos był niski, niemal hipnotyzujący.

Zoe znała ten ton.

— On mnie już wystarczająco poznał — powiedziała, podnosząc się i zabierając brudne szklanki.

Hektor uśmiechnął się szerzej.

— Ciekawe, ciekawe — odpowiedział. — Myślę, że gdyby tak było, to by cię zostawił.

Zatrzymała się na chwilę, ale nie odpowiedziała. Nie była pewna, co ją bardziej denerwowało – to, że miał rację, czy to, że przez ułamek sekundy pomyślała o tym, by sprawdzić, jak daleko się posunie. Przez chwilę pomyślała, że chciałaby. Chciałaby, aby posunął się dalej. Zrobił ten krok i wszystko jej wyjaśnił. Żeby wytłumaczył dlaczego, ją wtedy tak potraktował.

<><><>

Zoe znowu siedziała sama, Leon poszedł jeszcze na zakupy, aby mieli co jeść do końca tygodnia. Jej umysł zalewała fala różnych myśli, wspomnień, aż późnym wieczorem zawiborwał telefon.

Wyjście jutro po pracy?

Zdziwiła się jego wiadomością, a jednoczenie się zawahała. Zbyt szybko zaczynało się to powtarzać. A jednak... Przecież sama tego chciała — tego spędzania czasu razem.

Może.

Tym razem odpowiedź przyszła szybciej.

Proszę, zgódź się!

Każda kierowniczka musi kiedyś porządnie odpocząć!

Westchnęła i odpisała:

Dobrze, możemy gdzieś wyjść.

Chciała, żeby pomiędzy nimi było dobrze, choć miała wrażenie, że i tak się oddalają. A jeszcze pojawił się on — Hektor...

Dlaczego mnie to spotyka?

<><><>

Rano Hektor znowu ją zaczepił, jakby znał jej wahanie.

— Wiesz, że jak będziesz potrzebować czegoś innego, to ja jestem tutaj, prawda? — powiedział cicho, pochylając się bliżej, gdy zostali sami za barem.

Serce Zoe zabiło szybciej, choć nie była pewna, czy z ekscytacji, czy irytacji.

— Zajmij się pracą, Hektor — odparła, odwracając się na pięcie.

Nawet gdy odeszła, czuła na sobie jego spojrzenie. Jednak szybko wciągnęła się w wir pracy. Pracowała dłużej niż zwykle, próbując skupić się na tym, jak ułożyć stoły, na najbliższe przyjęcie. Starała się też ignorować rosnące napięcie, gdy Hektor znalazł kolejny sposób, aby ją zaczepić.

— Myślisz, że te ułożenia są bardziej przewidywalne niż ludzie? — zapytał, stawiając obok niej tacę z wypolerowanymi kieliszkami.

— Są faktyczne. Można je kontrolować.

— Ciekawe — powiedział, pochylając się bliżej. — A ty lubisz kontrolować wszystko, prawda?

Spojrzała na niego spod oka.

— Nie wszystko — odparła.

Uśmiechnął się lekko, jakby jej odpowiedź tylko go zachęciła.

— Więc może czasem warto pozwolić sobie na odrobinę chaosu?

Nie odpowiedziała. Rozłożyła szkło i spojrzała na zegarek Była późna godzina, więc postanowiła się zebrać. Myślała, że wychodzi ostatnia, ale na parkingu dostrzegła Hektora.

— Wychodzisz? — zapytał nagle, zauważając ją.

— Tak.

— Może podwieźć cię?

Zawahała się. To byłby błąd. Wiedziała o tym.

— Nie, mam własne auto — rzuciła i skierowała się do niego.

<><><>

Spotkała się z Leonem w znajomej kawiarni. Było tam... jak zwykle. Uśmiechnął się, gdy ją zobaczył, ale dostrzegła w jego oczach pytanie.

— Ciężki dzień? — zapytał, przesuwając jej kubek z kawą po stole.

Latte, na napoju roślinnym, bez cukru... Tak dobrze mnie zna... Ale z drugiej strony to dodatkowe kalorie... Czy ja mogę sobie na nie pozwolić?

— Standardowy — odpowiedziała wymijająco.

Nie naciskał, ale czuła, że czeka. Był inny. Nie jak Leon, który testował jej granice, ale cierpliwy, choć jednocześnie wyraźnie dawał do zrozumienia, że chce więcej.

— Myślałem o tym, co powiedziałaś ostatnio — odezwał się nagle.

— A co takiego powiedziałam?

— Że nie lubisz się powtarzać.

Podniosła na niego wzrok.

— I?

— A jednak jesteśmy tu znowu.

Westchnęła, opierając dłonie na kubku.

— Może to jeszcze nie znaczy, że się powtarzam.

— A co by to znaczyło?

Nie odpowiedziała. Spojrzała w bok, w stronę okna.

— Może po prostu próbuję zapomnieć.

— Co?

— Ciebie.

Zapanowała cisza. Poczuła, jak jej serce przyspiesza, ale nie odwróciła wzroku. Tym razem nie ucieknie.

— To nie może tak wyglądać — Zoe westchnęła.

— Dlaczego? Co ci nie pasuje? — spytał zdziwiony.

— Nasza relacja. Albo chcesz ode mnie czegoś więcej, albo mnie zostaw. Mam dosyć sprzecznych sygnałów.

— Daj mi czas... — powiedział i jego uśmiech przerodził się w coś na kształt smutku. — Jeszcze ci powiem czemu, ale nie teraz... Dasz mi czas?

Zoe tylko machnęła głową na tak. Nie wiedziała, dlaczego, ale jego odpowiedź sprawiła, że po raz pierwszy od dawna poczuła coś na kształt ulgi.

<><><>

Hektor natomiast cały czas myślał o Zoe. Nie tylko chciał, żeby ona była obok niego, ale pragnął jej również fizycznie. Chciał z tym walczyć, ale nie mógł. Nie pomagała mu wspólna praca, ich rozmowy, choć bardziej chamskie odzywki. Czuł, jakby flirtowali ze sobą, a w zasadzie on bardziej z nią, Widział, że dziewczyna nie była na niego chętna i z jednej strony nie dziwił jej się, a z drugiej nie mógł się opanować.

Dlaczego musiałem wtedy zjebać? Wtedy miałbym cię dalej... — pomyślał, gdy kładł się spać.

*καλά (kalá) z gr. okej


Komentarze

Nie masz jeszcze żadnych komentarzy.