Pamiętnik Pająka

Straciłam dziś rachubę czasu i chyba naprawdę muszę w końcu zaopatrzyć się w zegarek.      


Obudziło mnie stukanie, jak by kamień o kamień nie wiem, która godzina była, ale wiem, że było jeszcze bardzo wcześnie, bo gwiazdy były na niebie stukanie ewidentnie dochodziło z pokoju Zako. Ledwie widząc na oczy, zakradłam się do jej pokoju i będąc na suficie, obserwowałam, co ona tam robi i chyba próbowała rozpalić ognisko, bo zauważyłam kilka gałęzi oraz trochę trawy ułożone w kupkę. A nad nimi Zako próbująca wydobyć iskrę z uderzenia dwóch kamieni o siebie zmęczona i zirytowana wróciłam do swojego gniazda i próbowałam dalej spać, ale to stukanie doprowadzało mnie jednak do szału, więc wróciłam do jej pokoju już w formie ludzkiej i pokazałam jej, jak to powinno się prawidłowo robić. Probrem w tym, że nazbierała mokrej trawy i nawet jej nie wysuszyła, a próbowała, na niej rozpalić ognisko urwałam kawałek, jej ubrania owinęłam je wkoło patyka i stuknęłam nad nim 2-3 razy mocno kamieniami aż pojawiły się iskry, po czym zapaliła się moja mała pochodnia, a następnie dałam ją Zako.

Dziwne jej uśmiech na twarzy sprawił, że poczułam się szczęśliwa. Słońce już zaczynało świtać, a ja niewyspana wróciłam do swojego gniazda, ale długo w nim nie poleżałam, bo sumienie nie dawało mi spokoju i obawa, że coś się zaraz zapali. (PRZEMYŚLENIA: co za wrzut na dupie)

Więc zamieniłam się w pająka i z ukrycia będąc na suficie obserwowałam jak Zako się bawi tą małą pochodnią nawet w pewnym momencie zauważyłam, że ogień pochodni był znacznie większy, niż powinien być jak na tak małą pochodnię, co mnie to trochę zaniepokoiło, ale w sumie powinnam była się tego spodziewać, że Zako będzie miała zdolności władania ogniem, w końcu to właśnie z tego żywiołu ona pochodzi, ale jakoś i tak mnie to nie pokoi, co prawda moja pajęczyna jest odporna na ogień w jakimś tam stopniu bez zaklęć wspomagających, ale wszystko ma swoje granice niestety.

Nie boję się tego, że w jaskini nagle wybuchnie pożar, bo to i tak dom tymczasowy a jak mi się znudzi tutaj mieszkać to wraz z Zako pójdziemy gdzie indziej mieszkać, tak nie daje mi spokoju coś innego, a mianowicie czy jej ogień nie zagrozi Kryształowemu Domowi, bo tam to jestem pewna, że na pewno wraz Zako się w końcu pojawimy, ale w sumie CH umie sobie radzić z nie takimi kłopotami z tego co pamiętam, więc może po prostu jestem przewrażliwiona.

Ale wracając do tematu, bo znowu odeszłam od niego. Wróciłam do swojego gniazda i zaczęłam modyfikować ubranie, które uszyłam dla Zako zaklinając je słowami zapewniającymi bardzo dużą odporność na ogień z rzędu kilku tysięcy stopni tak dla pewności, że jej własny ogień nie spali jej ubrania, a poza tym myślę, że w tym ubraniu będzie mogła nawet chodzić po powierzchni słońca, o ile wytrzyma ciśnienie tam panujące, ale nie mnie to oceniać jak będzie ona żyła w sumie, ale mniejsza.

Zaklinanie tego ubrania trochę czasu mi zajęło i można powiedzieć, że spędziłam nad nim cały dzień, bo jak skończyłam to już gwiazdy na niebie się ponownie pojawiły a Zako stała oparta o ścianę patrząc na zniszczoną pajęczynę, którą kiedyś była drabinką do mojego pokoju i chyba kilka razy próbowała wejść. Widząc, jak cała była brudna, ale że byłam pochłonięta, zaklinaniem to nawet tego nie słyszałam, zresztą zaszłam do niej i dałam jej ubranie i muszę przyznać z pewną dozą samo zadowolenia, że mam linijkę w oku, bo ubranie, które dla niej uszyłam, leżało idealnie dopasowane, czarne spodnie krótka koszulka bez rękawów i długi płaszcz, a to wszystko podszyte jeszcze czerwoną tkaniną od spodu całe to ubranie idealnie podkreśla jej szarą cerę i czerwone włosy, a i myślę, że idealnie również będzie podkreślać jej zdolności ogniste. A to tego wszystkiego dałam, jej te 2 miecze. W moich rękach emanowały mroczną poświatą i czarnym dymem a w jej rękach od razu wybuchły wielkim ogniem na tyle wielkim, że Zako się ich wystraszyła i w pierwszej chwili chciała je odrzucić, ale przytrzymałam jej zaciśniętą dłoń na rękojeści i powiedziałam jej, że to jest ogień, który jej nic nie zrobi, bo on płynie z jej serca.

Następnie wzięłam jej drugą wolną rękę i pomimo oporów Zako przyłożyłam ją do ostrza, ona nic nie czuła nawet, się uśmiechała, pomimo że ogień lizał jej całą dłoń, to nic jej nie było. Niestety, nie można było tego powiedzieć, o mojej dłoni cała była, poparzona do kości. Jej uśmiech szybko zniknął, jak zobaczyła, w jakim stanie była moja ręka, nawet na początku wpadła w panikę, ale jak zobaczyła, że w ciągu kilku sekund cała moja dłoń wraca do stanu pierwotnego, to się uspokoiła następnie, zapytałam się jej czy by nie chciała poćwiczyć walki nimi a, że się zgodziła to już jutro, się za to zabierzemy, dziś jestem zbyt zmęczona i nawet nie wiem kiedy cały dzień mi gdzieś uciekł. aktualnie leże w swoim łóżku i widzę tylko czerwoną poświatę wydobywającą się z pokoju Zako.

Komentarze

Nie masz jeszcze żadnych komentarzy.