To żyje i jest dziwne, ale może od początku.
Dziś obudził mnie szelest, na początku myślałam, że może znowu coś zjebałam przy tkaniu łóżka i może coś się rwie, ale gniazdo było jednak całe. Potem pomyślałam, że ktoś się kręci przy wejściu do jaskini, więc delikatnie będąc na suficie, rozejrzałam się. A tam cisza i spokój a szelest był bardziej słyszalny tylko z wnętrza jaskini, więc szybko sprawdziłam kokon. A on się cały trząsł, a po chwili było widać, jak się rozrywa i wyłaniają się dwie ręce próbujące łapać wszystko, co jest w ich zasięgu, więc szybko zawisłam nad kokonem i delikatnie zaczęłam go rozrywać, po chwili moim oczom ukazała się piękna naga kobieta z rogami na głowie i krwiście czerwonymi włosami oraz dwoma klapniętymi uszami po obu stronach głowy. Skóra jej była w kolorze opalonej, ale takiej jak by bardziej odymionej a na plecach miała coś w rodzaju skorupy i ewidentnie było widać, że miała wzmocnione kości, bo kręgosłup był podwójny i mechaniczny pokryty płytkami w kształcie grzebienia, które się cały czas poruszały, a na dole na wysokości pasa miała mechaniczny mały ogon, z którego co jakiś czas wylatywały iskry.
Leżała tak skulona na podłodze więc szybko zamieniłam się ludzką postać i okryłam ją czarnym kawałkiem materiału, spojrzała na mnie swoimi czarno-zielonymi oczami i chyba chciała coś powiedzieć, ale otworzyła tylko swoje usta i było słychać, jak delikatny strumień gorącego powietrza z niej się wydobywa, po czym zemdlała. Ja wykorzystałam tę sytuację i urwałam z jej głowy jeden włos i połączyłam go z moich włosem, aby mieć nad nią jako taką kontrolę i w tym samym momencie doznałam krótkiej wizji jej przyszłości jak ogień i woda tańczą i jak się pojawi czarno biały anioł w białej masce z dwoma czerwonymi symbolami, który wyciąga do niej rękę, nie do końca zrozumiałam ten przekaz, prawdę powiedziawszy. Kiedyś podobną istotę, widziałam kilka razy, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie i kiedy zresztą mniejsza.
Siedziałam tak przy niej jakąś dobrą chwilę, nawet kilka godzin bym powiedziała, bo słońce już było pionowo skierowane do ziemi. Wtedy nagle się obudziła pełna strachu w oczach i gotowa do ucieczki wtedy ją przytuliłam i zaczęłam głaskać ją po głowie, co najwyraźniej ją uspokoiło, zapytałam się jej następnie czy coś pamięta i czy pamięta swoje imię. Starała się odpowiedzieć na moje pytania, ale pierwsze jej słowa były niesłyszalne dopiero po chwil dało się usłyszeć cieniutkie wyszeptane słowa a dopiero po większej chwili jak poprosiłam ją, aby powtórzyła to co mówiła dało się usłyszeć jej odpowiedź, bardziej zrozumiale i z tego co udało mi się zrozumieć od niej to, że nie wie kim, jest i nic nie pamięta więc nazwałam ją Zako, po czym dałam jej kawałek mięsa z moich obecnych małych zapasów jedzenia w postaci tej jednej nogi, która mi została po mojej ostatniej zdobyczy i tak patrząc na nią jak się uśmiecha jedząc ten kawałek surowego mięsa zaczęłam się zastanawiać czy moje życie się teraz całkowicie zmieni, czy dobrze postąpiłam, ale potem doszło do mnie, że takie myślenie jest już trochę za późno i powinnam wziąć pełną odpowiedzialność za Zako. Tylko jak do niej w takim razie powinnam się zwracać jak do pełno prawnej osoby czy może jak do małego zwierzątka.
I chyba to ona zauważyła, że się w nią wpatruje jak w obrazek, po czym ewidentnie się speszyła i było widać, jak jej oczy szukają na przymus czegoś ciekawszego wszędzie byle nie patrzeć na mnie, po czym znowu ją przytuliłam i powiedziałam, że "wszystko będzie dobrze" i chyba jej się to spodobało, bo też poczułam, jak mnie obejmuje rękoma. Po jakieś dłużej chwili takiego tulenia się chciałam wstać, ale ona nie chciała mnie puścić, więc odpuściłam próby uwolnienia się i prawdę powiedziawszy Zako była bardzo ciepła niczym ognisko w ziemne noce albo ja już zapomniałam jak to jest kiedy ktoś się do ciebie przytula, bo od bardzo dawna nikt się do mnie nie przytulał. Problem w tej sytuacji był tylko taki, że ona była w połowie naga, a to mnie trochę od niej odpychało, ale z drugiej strony jej ciało jest dość interesujące i kiedyś jak by mi pozwoliła, to chciałabym do niej podejść, z miarką i mikroskopem, bo ewidentnie jej ciało ma elementy organiczne i nieorganiczne i to da się wyczuć przez jej skórę, a ja chciałabym to zbadać, ale to może kiedyś jak mi pozwoli lub jak będzie martwa, bo mnie czymś na tyle wkurzy, że ją po prostu zabije, ale mniejsza.
W końcu zebrałam się do kupy i wyrwałam się z jej uścisku, co doprowadziło ją do łez, następnie złapałam ją za rękę i powiedziałam, aby poszła za mną, a kiedy doszliśmy do ściany, na której wisiała moja pajęczyna, w postaci pseudo drabinki linowej powiedziałam jej, aby wspięła się na górę i się tam położyła a jutro, zaczniemy naukę o życiu. Problem był tylko taki, że ona nie chciała nigdzie się ruszać, beze mnie więc musiałam się z nią wspiąć, do mojego gniazda i się obok niej położyć normalnie jak z małym dzieckiem ehhh mam cichą nadzieję, że ta amnezja, która ją spotkała. Nie będzie wieczna i że coś sobie jednak zacznie przypominać, bo opieka nad nią będzie koszmarem, jak będzie się tak cały czas zachowywać, choć z drugiej strony ta sytuacja może pokazać, mi co straciłam, jak by moje dzieci żyły.
Wykorzystując sytuacje, że ona śpi, wyszłam z mojego gniazda i na szybko uwiłam małe gniazdo dla Zako z jej kokonu, aby juto miała swoje własne łóżko i abym nie musiała z nią spać w jednym łóżku, chyba mój system moralny się tutaj budzi w tej sytuacji, bo jakoś nie widzę, aby dwie kobiety spały w jednym łóżku. Aktualnie leże w jej kokonie i muszę przyznać, że jest tutaj trochę nie wygodnie, moja dolna para rąk się tutaj po prostu nie mieści i coś czuje, że jutro wstanę cała połamana. ehhh jak by Zako miała formę dziecka, to może by mi się system macierzyński włączył i inaczej na całą tę sytuację bym patrzyła a tak trochę, mnie ta sytuacja odrzuca. Jutro będę musiała też pomyśleć, aby zrobić dla niej jakieś ubranie, bo ta czarna szmata na niej to ewidentnie za mało tak więc do jutra mój pamiętniku i obym jutro nie wstała cała połamana.