Pamiętnik Pająka

To nie był miły dzień, ale od początku.


Obudziłam się dziś na kolanach Zako, choć obudziłam się to za wiele powiedziane, bardziej by pasowało określenie ocknęłam się na kolanach Zako a potężny kac nie dawał mi spokoju. Rozejrzałam się wokoło i mogłam powiedzieć tylko.

Czemu jestem w lesie, bo ostatnie co pamiętałam to, to że byłam w tawernie i obsługiwała mnie jakaś miła Kelnerka i dalej już nic nie pamiętam.

Zako tylko na mnie patrzała, w jej oczach można było wyczytać niechęć do mnie, w sumie to się nie dziwie. Nic nie mówiła, tylko pokazała palcem na kilka dziurawych pustych beczek, a następnie na osrane drzewo pajęczyną i tylko wspomniała, "Ta dziewczyna, która była przywiązaną pajęczyną, do drzewa uciekła, bo ją uwolniłam" następnie dodała "Ten latający kawałek kryształu chce mnie wiedzieć i mam się udać do mojego domu na detoksykacje"

Ledwie stojąc na nogach, a cały świat nadal mi się kręcił w oczach, otworzyłam bramę do Kryształowego domu i oboje przez nią przeliśmy. Ledwie pojawiłam się w domu, a CH od razu mnie złapał w pole antygrawitacyjne i przeniósł mnie do laboratorium, gdzie na mnie czekała maszyna filtrująca krew z setką kabli i nim się zorientowałam, całe moje ciało było podpięte przewodami, które przepompowywały całą moją krew oraz płukały mi żołądek tak mocno, że to wszystko wyszło mi drugą stroną. Nie powiem, nie było to zbyt miłe, ale jakiś to urok w sobie jednak miało albo ja jestem dziwna, że mi się to nawet podobało, ale najważniejsze, że to jest skuteczne.

Pół godziny później byłam w pełni zdrowa. Pierwsze moje kroki jak tylko odpięłam się od tej maszyny. Było podejście do Bio komory, w której znajdowało się moje jedyne jajo z martwym moim dzieckiem.

Informacje płynące z komputera były jasne i przejrzyste. Ciało sprawne, uchybień brak, modyfikacje genetyczne znaczne, oznaki życia brak. Czyli standard ta informacja pojawia się za każdym razem kiedy jestem w Kryształowym domu i pomimo moich wieloletnich badań nad moim własnym kodem genetycznym, z którego jasno wynikało, że ja i moja cała rodzina pochodzimy z probówki oraz wieloletnich lat poszukiwań odpowiedzi i pozyskiwania genów z innych gatunków w nadziei na znalezienie leku na śmierć mojego dziecka, w końcu sprawiało, że powoli zaczynam tracić nadzieję na zobaczenie uśmiechu na twarzy tej małej istoty i nawet jeżeli to miałoby, mnie kosztować moje własne życie to z przyjemnością oddałabym je tylko po to, aby moje dziecko mogło żyć, ale to zapewne nigdy nie nastąpi, w końcu jestem pół boginią. Nie ślubnym dzieckiem Hadesa i nawet jeżeli jestem, tylko potworkiem z probówki to nie zmienia faktu, że w moich żyłach płynie krew nad istoty zwanej Bogiem wojny. a póki on żyje, ja żyć będę, chyba że coś mnie wcześniej zabije, tak więc wiesz pamiętniku. (PRZEMYŚLENIA: może stworzenie Zako było moją mizerną odpowiedzią, na moją życiową porażkę gdzie nie mogę uratować mojego dziecka)

Wracając. Moje następne kroki skierowałam w stronę głównego holu gdzie na mnie czekała już Zako i jak tylko zapytała się mnie, jak się czuje i po mojej pozytywnej odpowiedzi na to pytanie zadała mi inne pytanie. Dlaczego mieszkamy w obskurnej jaskini, skoro możemy mieszkać w pałacu, bo w sumie kryształowy dom wygląda trochę jak pałac, zewnątrz przypomina podwójną lustrzaną piramidę. A w środku jego korytarze jak i pokoje są wielkie i bogato zdobione złotem, srebrem, lazurytem oraz lśniącym kryształem, który mieni się na wszystkie kolory, i moją własną pajęczyną hahahaha, ale nie mogłam jej powiedzieć, że ten obiekt mnie przeraża, ale patrząc na to jak Zako była zachwycona tymi bogatymi wnętrzami wolałam po prostu nie odpowiadać na to pytanie.

Zapytałam się jej tylko jak tam jej dłonie czy coś boli, czy może czuje jakiś dyskomfort w nich lub coś w tym stylu, a że odpowiedziała stanowczo "NIE. Oraz to, że mi tego nie zapomni" to już wolałam nie drążyć tematu.

Kilka następnych godzin oprowadzałam ją po moim domu, pokazując jej kilka z moich pokoi jak np. bibliotekę z masą książek, które nazbierałam podczas moich podróży, a było ich, tyle że policzyć jest ciężko to i biblioteka jest wielka, bo zajmuje jakoś, połowę całego budynku. Następnie  pokazałam jej moją szafę oraz łazienkę i niechcący moje wylinki co raz na rok. Całą moją skórę zrzucam, takie tam moje biologiczne pierdoły co następnie susze i robię z niej papier lub okładki pod książki ewentualnie dodaje ją do moich ubrań, jako element sztywny pod materiał w sukniach tak więc nic się nie marnuje, a i przy okazji żadne blizny się mnie nie trzymają.

Wyraz twarzy Zako na ten widok mówił, coś w stylu jesteś obrzydliwa, ale jak widziała suknie, którą ostatnio uszyłam to była pod wrażeniem i nawet zapytała, czy dla niej coś podobnego bym nie uszyła, o ile by nie miała elementów mojej skóry, a że się zgodziłam, to już inny temat. 

Następnie poszliśmy do zbrojowni, gdzie pokazałam jej broń i zbroje, którą również nazbierałam przez te wszystkie lata i wdziałam ten jej błysk w oczach kiedy zobaczyła cały ten oręż, od małych sztyletów po miecze, skończywszy na fikuśnej broni dystansowej. W stylu wszelkiej maści karabinach kinetycznych oraz energetycznych, sieciach i ukrytych wymyślnych ostrzach a skończywszy na zbrojach pełno płytowych oraz na pozór zwykłych ubraniach, które są równie bardzo wytrzymałe i zdolne zatrzymać pocisk lecący z prędkością kilku tysięcy kilometrów na sekundę bez szkody użytkownika w sumie mój czarny płaszcz i zbroja, w której jestem w formie pająka, jest wykonana z takiego materiału.

Ale wracając następnie pokazałem jej mój pokój gdzie Zako zaplątała się w moją pajęczynę zaraz po wejściu, bo tyle jej tam jest. Dla mnie to nie problem się tam poruszać, ale dla niej to już inna sprawa. Następnie Zako chciała odwiedzić laboratorium, ale ją tam nie wpuściłam, może kiedyś ją tam zaproszę, ale to jeszcze nie jest ten czas. Kończąc mój wpis, do pamiętnika powiem, tylko że wróciliśmy do jaskini i pomimo oporów Zako, że ona tam chce zostać. To jesteśmy teraz w jaskini a dokładniej przed wejściem i oglądamy gwiazdy a jak zapytałam Zako, czy chciałaby, podróżować zemną po tych gwiazdach, to odpowiedziała mi, że się zastanowi i na razie ma inną sprawę do załatwienia i póki jej nie wykona, to o niczym innym myśleć nie może. Mimo to ja ją rozumiem, bo sama mam podobne myślenie w innej sprawie, ale i tak będę się starała, aby to jakoś wszystko załagodzić, choć wiem, że nie będzie łatwo. Na razie nie mówiłam jej o moich starych związkach i znajomościach, aby tego bardziej nie skomplikować tak więc do jutra mój pamiętniku.

Komentarze

Nie masz jeszcze żadnych komentarzy.