Pierwsze spotkanie po latach i pierwsza krew. Ale od początku
Obudziłam się dziś wyspana i w dobrym humorze. Nawet nie przeszkadzało mi to, że jedyny nasz prowiant to jeden mały królik zawinięty w kokon gdzieś w lesie i trzeba po niego iść. Oraz to, że Zako gdzieś wyszła bez słowa, jak tylko mnie zobaczyła wychodzącą z gniazda. (PRZEMYŚLENIA: Zako się zmieniła, stała się taka poważna i bardziej zamknięta w sobie chyba ten nasz ostatni trening coś w niej obudził, nie wiem. Może zaczęły ją dręczyć wspomnienia z poprzedniego życia. W sumie trzeba by z nią o tym pogadać)
Ale wracając, wyszłam z jaskini, słońce miło świeciło, ptaki ćwierkały nic tylko iść na spacer, ale najpierw priorytety trzeba iść po jedzenie gdzieś do lasu. Kierowałam się zapachem, który wydziela się podczas procesów trawiennych mięsa w kokonie. Ach ten lekko ostro-słodki sapach ledwie wyczuwalny niosący się wiatrem między drzewami. To znaczy ze mięso jak i kości oraz flaczki zmieniły swoją konsystencję w kokonie i stały się płynne nie ma to jak mięsny soczek. Po godzinie szukania i skakania z drzewa na drzewo śladami zapachu znalazłam mój kokon cały i nienaruszony wisiał na drzewie tam, gdzie go zostawiłam.
Zabrałam go z powrotem do jaskini, a następnie powiesiłam go na pajęczynie koło pokoju Zako z małą wiadomością, że to taka mała przekąska i żeby uważała, bo jest w formie płynnej, następnie zamieniłam swoją formę w ludzką i poszłam na spacer.
Jakiś czas pużniej kiedy słońce było w pozycji już pionowej, znalazłam się na drodze, pech chciał, że akurat w tym samym czasie przejeżdżała powracająca do Marsylii z Paryża Nifli wraz ze swoimi ludźmi przy boku nawet nie miałam czasu się zachować i tak mój pamiętniku pierwsze nasze spotkanie po latach było dość. Hmm powiedzieć, że sztywne to jak by nic nie powiedzieć, nie wiem może, to było spowodowane tym, że miała obok siebie tych dwóch przydupasów i chciała zachowywać się profesjonalnie w ich oczach, ale ehhh.
Ważne jest to, że szybko mnie rozpoznała i po krótkiej wymianie "uprzejmości" dała mi tylko jedną radę, abym wracała do Rzymu, bo tutaj obcych nie lubią, dla mnie to był jasny przekaz, żebym wracała, tam skąd pochodzę, bo Ziemia nie jest już taka jak kiedyś, ale i tak musiałam z nią pogadać, więc schowałam się w krzakach, zamieniłam się z powrotem w pająka i szybkimi skokami dostałam się na skraj lasu, nawet ich wyprzedziłam, bo dopiero po jakiejś dobrej chwili zobaczyłam tych trzech jeźdźców wyłaniających się z lasu i galopem pędzących do miasta. Poczekałam do zmroku i również udałam się do miasta, najpierw chciałam się tam udać w formie ludzkiej, ale jak zobaczyłam podwojone straże, przy wejściu zrozumiałam, że to nie byłby dobry pomysł.
Chyba tam, ostatnim razem jak byłam, ostro narozrabiałam więc, szybko zmieniłam się w formę pajęczą i pod osłoną nocy wspięłam się na mury następnie na pierwszą basztę i z dachu próbowałam określić położenie Nifli, a niestety nigdzie jej nie wiedziałam, to postanowiłam wejść do miasta, skacząc z dachu na dach i obserwując ludzi chodzących po ulicach, i chyba naprawdę ostro tu narozrabiałam, jak byłam tu ostatnim razem, bo wszędzie było pełno strażników
A jak zobaczyłam tawernę, w której moje ostatnie wspomnienia z tego miasta się urywają to krótko, mówiąc miejsce zbrodni. Jak by w środku coś wybuchło. Drzwi do tawerny znajdowały się wbite w ścianę budynku naprzeciwko wielka dziura w dachu i ściany popękane, ciekawe jak to musi wyglądać od środka, ale nie miałam tyle odwagi, aby tam zajrzeć haha.
Zresztą i tak za bardzo nie byłabym w stanie, bo naprzeciwko wejścia stał jeden wielki krzyż zrobiony z drewna, a naprzeciwko niego stał jakiś kapłan i odprawiał modły oraz była tam również Nifli szybko mnie wyczuła, bo zaraz po tym jak wskoczyłam na sąsiadujący dach naprzeciwko tej tawerny, spojrzała się w moją stronę następnie podeszła do jakiegoś strażnika, coś z nim pogadała, wykazała na wszystkich ludzi wokoło i poszła samotnie ulicą wypełnioną tłumem ludzi. Nie byłam w stanie się do niej dostać tak bezpośrednio, ale wiedziałam, że mnie prowadzi, gdzieś gdzie będziemy tylko my dwoje, po jakiejś dłużej chwili weszła do dużej świątyni z dwiema wieżami przy wejściu i dużą kopułą pośrodku na planie Krzyża niedaleko portu, bo w powietrzu rybą śmierdziało, tam wygoniła wszystkich ze środka, a chwilę później zamknęła wielkie wrota.
Ja wskoczyłam na dach tej świątyni i przez małą wieżyczkę na środku centralnej kopuły weszłam do środka. Tam naprzeciwko wielkiego ołtarzem klęczała Nifli i nim się wyłoniłam z cienia, zapytała się mnie czy musiałam robić tutaj taki burdel i co mnie właściwie sprowadza to tego świata.
Ja jej na to, że chciałam tylko położyć kwiaty na grobach moich dzieci, ale nim skończyłam zdanie, przerwała mi, mówiąc ten, świat się zmienił i nastała nowa era i takie demony jak ja są tutaj tępione oraz wspomniała, że rozmawia, zemną tylko ze względu na starą znajomość, bo inaczej jej niebiańskie strzały już dawno by mnie przeszyły na wylot.
Ja tylko odpowiedziałam jeżeli szuka, zemną pojedynku, to może go dostać, ale nim rozniosę ją jak i całe to miasto w pył chce tylko wiedzieć, co słychać u Samaela jej mistrza.
A ona odpowiedziała, że siedzi teraz w Piekle i tam powinien pozostać, a ona teraz służy Gablerowi, po czym otworzyła swoje śnieżno białe skrzydła i wycelowała we mnie swój łuk.
Ja odpowiedziałam, że nie chce z nią walczyć, ale mogę z nią zatańczyć dla zabawy i nim wypuściła swoją strzałę, ja się znalazłam za jej plecami z moim sztyletem, przyłożonym do jej gardła rozcinając delikatnie jej skórę, po czym kopnęłam ją w dupę, a ona zaliczyła bliskie spotkanie twarzy z posadzką. Ja w tej samej chwili zlizałam jej białą krew ze sztyletu, i tylko odpowiedziałam jej, że ma się grzeczniej zwracać do osób silniejszych od niej, bo taki mieszaniec jak ona powinien znać swoje miejsce, po czym zmieniłam się w pająka i chwile później już przeskakiwałam nad ostatnią basztą i murem miasta, a godzinę później byłam już w jaskini.
Zako siedziała pod ścianą, trzymała kokon w ręce i chyba za bardzo nie wiedziała, co z nim zrobić więc podeszłam do niej i pokazałam jej, że zawartość tego kokonu należy wypić, robiąc małą dziurkę i biorąc kilka łyków. Ach nie ma to jak zimny sok mięsny tylko przydałoby się to jakoś doprawić, ale mniejsza.
Zako również wzięła kilka łyków, ale skomentowała to tylko słowami, że ma konsystencję gluta i smakuje jak przeterminowane mięso
Po jej wypowiedzi usiadłam tylko przy niej i zaczęłam się śmiać, a ona tylko mnie lekko szturchnęła i powiedziała, że to nie było, śmieszę, po czym zapytała mnie, co robiłam cały dzień.
Ja odpowiedziałam, tylko że byłam w jej dawnym mieście i musiałam z kimś pogadać, ale nie chciałam wchodzić w szczegóły, skwitowałam to, tylko tym iż pomogę w jej zemście, ale najpierw będziemy musiały pójść na polowanie, bo to jedyny nasz prowiant to co teraz trzymamy w rękach więc jutro z samego rana jak tylko zaświeci słońce obie idziemy na polowanie Zako się zgodziła, a następnie obie udałyśmy się do swoich pokoi.