Liceum Ostatniej Szansy

Hester rozpłakała się na dobre.

 

—Wy... wy naprawdę byliście gotowi zrezygnować tylko dlatego, że...

 

Czy byli gotowi? Teraz, kiedy o tym pomyślała, Akka wcale nie była tego taka pewna. Działali pod wrażeniem chwili, wszyscy. Być może już po kilku minutach by tego żałowali. Być może nawet by wrócili. Być może...

 

—A jak myślisz? —Ryan uśmiechnął się trochę wrednie i klepnął dziewczynę po przyjacielsku w plecy. —Mało jest rzeczy na świecie, które cenię mniej niż ciebie, ale banda dziwaków w starym autobusie zdecydowanie jest jedną z nich.

 

Oberwał w ucho. Czyli wszystko było w porządku.

 

—No to masz pecha, bo od teraz do nich należysz.

 

Te słowa wypowiedział Yeesh tonem złośliwej satysfakcji.

 

—Dodatkowo pewnie ucieszy cię fakt, że od teraz będę jednym z twoich opiekunów, nauczycieli i przełożonych i to, obawiam się, tym najważniejszym, jesteś mi więc winien posłuszeństwo... o ile w ogóle wiesz co to słowo znaczy. A, właśnie! Trzeba jeszcze wasze przyjęcie tutaj potwierdzić na piśmie. Wiecie, figurowanie w spisie szkół uznawanych jako Licea Myriadańskie zobowiązuje... Kaneken, chyba ty miałeś pilnować tej kartki.

 

—Tu jest. —właściwie Strażnik trzymał w ręku wspomnianą kartkę już od jakiegoś czasu (i to przypiętą dwoma pinezkami do cienkiej deseczki), teraz tylko podsunął ją najważniejszemu z nauczycieli pod nos. —I od razu wieczny ołówek, żebyście już nie szukali... Eh, takie opóźnienie! Ciekawe jak potem się wyrobimy z grafikiem?

 

—Z tym, który był tylko i wyłącznie twoim pomysłem? —zauważyła Idria uśmiechając się przekornie. —Szybko, podpiszcie się, bo Kaneken umrze ze zniecierpliwienia.

 

Kartkę i ołówek przejął Ryan.

 

—Spis uczniów trzysta pięćdziesiątego szóstego rocznika. —przeczytał na głos. —Poważnie jesteście tacy starzy?

 

—My nie. —odparła Idria. Cóż, Akka zdziwiłaby się, gdyby było inaczej. —Szkoła... prawdopodobnie liczenia roczników nie rozpoczęto od razu. Tak więc może być nawet starsza.

 

—Wow. —szepnęła Hester. Depresyjny nastrój zupełnie ją opuścił, ustępując miejsca podekscytowaniu. Akka wcale jej się nie dziwiła. Trzysta pięćdziesiąt sześć lat? Uniwersytet Myriadański miał, według szacunków, dziewięćset dwanaście, ale data jego założenia była z grubsza znana. To liceum mogło być starsze od Uniwersytetu. Teoretycznie mogłoby być starsze nawet od samej Myriady.

 

—A te numerki pod spodem? —na Ryanie wiek szkoły, której miał zostać uczniem, nie wydawał się wywierać większego wrażenia.

 

—Lista. Musicie się na nią wpisać. —wyjaśnił Kaneken. —Jak w standardowej szkole, będziemy wam dawać oceny i pisać, czy zdaliście testy oraz wykonaliście zadania. —chyba nie spodziewał się, że będzie musiał to tłumaczyć.

 

Ryan się podpisał.

 

—Kto chce następny?

 

Akka przejęła listę. A więc w tej szkole też będzie mieć numer 2 w dzienniku.

Napisała swoje imię na kartce. Nie tak wyobrażała sobie wpis na listę przyjętych uczniów... nie tak wyobrażała sobie cokolwiek. Jej teczka papierów na nic się zdała, z pięknie ułożonej rozmowy z dyrekcją nic nie wyszło... lepiej, że nie wyszło, zważywszy, kto jest dyrektorem.

Odruchowo obejrzała się w lewo, szukając wzrokiem osoby chętnej do figurowania pod numerem 3... Jakaś dziewczyna na nią patrzyła. Pierwszym, na co Akka zwróciła uwagę, były jej oczy... Chwileczkę, przecież ją zna! Nawet chyba pamięta, jak ma na imię!

 

—Enika, chcesz być po mnie? —Wyciągnęła rękę z listą w stronę dziewczyny.

 

Enika na moment zaniemówiła i Akka domyśliła się, dlaczego: wraz z imieniem przypomniała sobie jej dziwną cechę znikania z ludzkiej pamięci kiedy tylko przestaje być widoczna albo słyszalna. Pewnie nie zauważyła, że teraz też została zauważona tylko przypadkiem... Akka nie widziała powodu, żeby wyprowadzać ją z błędu.

 

—Czy chcę... tak, jasne! —Enika pokiwała głową trochę zbyt energicznie, próbując chyba ukryć wcześniejsze zmieszanie i odebrała listę z jej rąk. Szybko nakreśliła swoje imię a potem...

 

—O, a co to? —Hester nie omieszkała zajrzeć koleżance przez ramię. —Czy to twój znak?

 

No dobra, niby zaglądanie przez ramię jest wścibskie i w ogóle, ale Akka chciała to zobaczyć. Znaki rycerskich rodów były jednym z nielicznych interesujących tematów na Naukach o Świecie.

 

Koło swojego imienia Enika umieściła prosty rysunek, który na pierwszy rzut oka nie przypominał niczego konkretnego, ale po chwili dało się domyślić, że to uproszczona podobizna jakiegoś kwiatu.

 

—Tak, to jonion. —dziewczyna lekko się zaczerwieniła. Zdecydowanie nie była przyzwyczajona do skupiania na niej uwagi. —To znaczy jonion to jego nazwa w nomenklaturze Ogrodniczek, normalnie nazywa się płaczek, od tego, że poranna rosa zbiera się na tym ząbku na dole i skapuje później... zanudzam was pewnie? —przerwała zmartwiona.

 

Hester pokręciła głową.

 

—Nie... ale obawiam się, że nasi nauczyciele nadal się spieszą. Ale później mi o tym opowiesz, prawda? —upewniła się, odbierając kartkę i ołówek z rąk Eniki i zabierając się za umieszczenie własnego podpisu pod numerem czwartym.

 

—Moje nazwisko też coś znaczy, wiesz? —oznajmiła kiedy tylko skończyła je pisać. —Potwierdzona informacja! Dawno temu badacze ruin znaleźli pod ziemią rozpadającą się książeczkę, i tam był narysowany kruk i był podpisany "raven"! Czyli że się nazywam w języku Przedwiecznych! —to mówiąc, zaczęła jeszcze coś kreślić... po chwili okazało się, że rysuje kruka na gałęzi.

 

—Pff, też mi rzadkość. —prychnął Ryan. —Większość nazwisk z Podgórza pochodzi z jakichś prastarych książeczek dla dzieci. Moje jest pod różą, choć tak do końca nie wiadomo bo z ostatniej litery zachował się tylko górny łuk.

 

Hester nie zwróciła na to uwagi.

 

—I jeszcze osobisty akcencik! —obok kruka dorysowała serduszko. Ryan demonstracyjnie uderzył się otwartą dłonią w twarz. Akka również nie była pewna czy rysowanie po liście obecności spodoba się nauczycielom...

 

—Narysować różę obok twojego, Ryan?

 

—Nie!!

 

—Twoja strata. Acherooon... —z szerokim uśmiechem przysunęła się do Nadmorzanina. —Wpiszesz się pod piątką?

 

—No... tak. Chyba powinienem. —westchnął zapytany. Wyglądało na to, że wolałby tego nie robić. Odebrał jednak od Hester kartkę i ołówek, odwrócił się plecami do Nai i dosyć długo jak na postawienie kilku liter na papierze pracował przygarbiony nad swoim podpisem.

 

Akka spróbowała sobie przypomnieć coś o Nadmorzańskich zwyczajach. Może ich podpisy są strasznie skomplikowane? Jakby się zastanowić, to napisanie na przykład "Acheron, syn Drumy, Pierwszego Wartownika Filo" mogło zająć trochę czasu. Albo rysuje znaki, jak... no, jak Enika. Czyli o Enice da się pamiętać dłużej niż przez kilka sekund? Akka to przemyślała i doszła do wniosku, że po prostu pamięta jej podpis i fakt, że Hester też chciała narysować symbol swojego nazwiska. Ciekawe.

 

Wreszcie syn Pierwszego Wartownika skończył swoją pracę. Pozostała jeszcze Naia.

 

Naia, która w podłużnym worku noszonym przez nią na plecach właśnie czegoś szukała.

 

Po chwili wydobyła niewielką, szklaną buteleczkę zamkniętą korkiem, wypełnioną czarną jak węgiel cieczą oraz coś... coś, co wyglądało, jakby artysta postanowił wykonać pędzel w całości ze szkła. Akka już wiedziała, że musi się o tym urządzeniu dowiedzieć jak najwięcej.

 

Właścicielka niezwykłego przedmiotu podeszła do Acherona, a ten z ociąganiem oddał jej kartkę i ołówek. Usiadła. Odłożyła ołówek na ziemię. Zanurzyła szklany pędzel w czarnej cieczy. Spojrzała na kartkę... parsknęła śmiechem.

 

—A więc to zajęło ci tyle czasu?

 

Było oczywiste, do kogo mówi, ale adresat wypowiedzi milczał.

 

—Nawet dziecko rozpoczynające naukę pisze lepiej! —Naia nie dawała za wygraną. —Czy w twoim imieniu nie ma miękkiego "CH"*? A "N" pisze się w drugą stronę!

 

Mówiąc to, zaczęła kreślić po kartce. Tym razem to Ryan był tym, który pierwszy spojrzał jej przez ramię.

 

—Jak skreśliłaś "N" to napisz je obok poprawnie. —Skomentował. —Zdziwię cię, ale nazywanie go Achero nie sprawi, że będzie miał tak na imię.

 

Naia spiorunowała go wzrokiem.

 

—Jeśli nie zamierzam z tobą dyskutować, to tylko dlatego, że wymagają od nas pośpiechu, a Achero zmarnował już wystarczająco dużo naszego czasu. —odrzekła a Nadmorzanin tylko westchnął.

 

Kilka sekund później oddała listę w ręce Kanekena.

 

Strażnik Magii omiótł ją wzrokiem i cicho jęknął.

 

—A to co jest!? —wskazał na dół listy.

 

—Moje imię i nazwisko. —odparła Bukhanka.

 

Kaneken wyglądał na zrozpaczonego.

 

—Musiałaś je napisać w helikanie?! Nie przyjmą tego! Czas ucieka, a ja muszę jeszcze poprawiać...

 

Już przykładał ołówek do kartki, kiedy Naia wręcz wyrwała mu ją z rąk.

 

—Sama to zrobię. —oświadczyła kategorycznie i wróciła do swojego kałamarza i cudownego szklanego pędzla.

 

Jakąś minutę później lista była wreszcie gotowa, a Kaneken prawie wściekły.

—Sześciu uczniów. —narzekał. —Sześciu, a zajmujecie tyle czasu co dwudziestu! To co, możemy w końcu jechać!?

 

—Jasne! —ożywił się Yeesh. —Wszyscy! Pakować manele i do grata. —Wskazał na autobus.

 

Akka już miała zamiar się ucieszyć, że nie musi dźwigać wielu rzeczy —w końcu miała przy sobie jedynie podręczną torbę —kiedy zrozumiała, że to wcale nie musi być fakt działający na jej korzyść.

 

—Przepraszam! —podniosła rękę. —Na jak długo jedziemy? To znaczy... o której tu mniej więcej wrócimy?

 

Yeesh parsknął śmiechem, czego chyba najbardziej się obawiała.

 

—O której!? A, bo ja wiem... Raczej w godzinach porannych. Za jakieś pół roku, chyba, że coś nam wypadnie.

 

Pół roku. Nie... nie mogła tak po prostu zniknąć na pół roku. Rodzice by tego nie przeżyli. Stracili już jedną córkę. Zresztą, półroczny wyjazd bez bodajże kilku drobnych i szczoteczki do zębów był szaleństwem.

 

Z drugiej strony —Kaneken się spieszy. Yeesh... to Yeesh. A ona, jeśli chce jeszcze wstąpić do domu, powinna teraz się im postawić i zażądać, żeby zostali tu jeszcze kilka godzin. I liczyć się z tym, że ją wyśmieją i każą iść i nie wracać. Co jest ważniejsze?

 

Przypomniała sobie matkę zalewającą się łzami i ojca na skraju szaleństwa. W pewnym momencie Niche było jedynym słowem, na które reagowali... W końcu doszli do siebie, bo, jak powiedział lekarz umysłu "Nie powinni doprowadzić do utraty także drugiej córki". Jeśli pomyślą, że Akka też zniknęła bez śladu...

 

—W takim razie... Proszę o przełożenie odjazdu. Muszę zabrać z domu kilka rzeczy. —o żegnaniu się z rodziną wolała nie wspominać przy Yeeshu.

 

Jednooki dryblas się uśmiechnął.

 

—Odmawiam. I co teraz?

Ten rozdział jest prawie nie poprawiany z oryginału. * W tym języku h czyta się jako "twarde h" (bardziej przypominające kaszlnięcie) a ch jako "miękkie h" (bardziej przypominające syczenie)

Komentarze

Nie masz jeszcze żadnych komentarzy.