Dolina Genów : Cisza przed burzą

Rozdział 12: Ego

-czy my... umrzemy ?- pyta wystraszona nina

-50/50 - mówi marek

- Zamknij ryj - mówisz do niego uderzając go w ramie.

schodzić po schodach do wielkiego pomieszczenia w którym znajdują się narzędzia, siekiery, dwa pistolety i wór. amunicji. patrzysz w prawo i widzisz mężczyznę, który na oko wygląda na 24 lata, i naprawia motor z maską na głowie.

- teraz po cichu - mówi leo skradając się coraz bliżej do nieznajomego. patrzycie na siebie z niedowierzaniem, powietrze w tym momencie można by było ciąć nożem. w końcu kiedy podchodzi wystarczająco blisko łapie chłopaka i zakłada mu dźwignię kładąc się na ziemię.

- co tak kurwa stoicie pomóżcie!!! - krzyczy leo siłując się z przeciwnikiem. podbiegasz do nich z markiem i łapiesz go za ręce a marek za nogi. leo wstaje otrzepuje się i uderza chłopa w głowę nokautując go od razu.

silny był- mówi leo nadal wystraszony ale pewny siebie.

- zwiażmy go. Może wie coś co pomoże nam uciec albo pomoże nam z amelią. - mówisz Marek szybko łapie za linę na stole i pomaga ci go związać. kiedy wszystko jest skończone przywiazujecie resztę sznurka do motocyklu i idziecie szukać miejsca do spania.

- patrzcie co znalazłam - mówi nina z entuzjazmem.

- co tam masz? DAMN - krzyczysz ze zdziwieniem wchodząc do pokoju ze śpiworami, sofa, szafka z zapasami i dużym agregatem.

kocham to..miejsce - mówi amelia słabo ale ze zdziwieniem.

Marek od razu kładzie ją na sofę i przykrywa kocem.

-czekamy aż wyzdrowieje, tu jest jak w niebie - mówi przyjaciel.

-myślicie że hybris potrafi zastawiać pułapki?

- co ty gadasz. Co jak co ale to nadal dinozaur... chyba

- nie jestem tego taki pewien

- jak ja z wami wytrzymuje - pyta leo wzdychając

- przyganiał kocioł garnkowi. Myślisz że my nie musimy z tobą wytrzymywać ??!! - pytacie hurrem

- lepiej idźmy już spać. jutro musimy przesłuchać tego typa.

- zgadzam się - mówi marek i kładzie się do śpiwora

mija godzina, dwie, trzy ale ty nie możesz zasnąć. cały czas myślisz o hybrisie i o swojej rodzinie.

-dzisiaj stoję na warcie - mówisz zabierając krzesło spod ściany.

siadasz i po 30 minutach urywa ci sie film.

Rano budzisz się i widzisz amelie próbując wstać z kanapy.

- łooo powoli nadal nie jesteś zdrowa. - łapiesz za jej rękę

- puszczaj śmieciu! kim ty jesteś?! - krzyczy amelia

wtedy marek budzi się i wyskakuje ze śpiwora.

Amelia spokojnie! uspokój się!

-Musimy wracać do domu!

- próbujemy a teraz kładź się. - mówi marek głębokim tonem, niemal rozkazującym

Amelia kładzie się i przewraca na bok.

- coś ty jej zrobił - pyta marek

- dosłownie nic! chciała wstać sama a widać że nadal się regeneruje.

dobra zapomnij. Musimy przesłuchać tego typa, leo już tam jest.

idziecie schodami w górę i widzicie leo który trzyma w ręce klucz francuski i zadaje pytania mężczyźnie.

- jak stąd uciec do chuja!!

- nie wiem zostaw mnie pojebie!!!

- dobra zostawię cię, albo zostawię hybrisowi na pożarcie.

- Leo musimy pogadać. - mówi do niego marek ciagnąc za ramię

- co się dowiedziałem - pytasz

- wiem tylko że ma na imię Jack i był lekarzem dla dinozaurów w laboratorium. Też chcę stąd

uciec ale nic nie powie.

- czekaj... lekarzem ? może będzie w stanie pomóc Amelii.

- no lekarzem... dla dinozaurów.

może ale na pewno wie wiecej od nas.

- można spróbować co nam szkodzi - mówisz do leo

- dobra ale ty z nim negocjujesz. Ja sie nie będe z nim pieprzył

- dobra

podchodzisz do zakładnika i mówisz

-słuchaj..słyszałem że jesteś lekarzem. Mógłbyś nam pomóc wyleczyć koleżankę? Jest w

tragicznym stanie

- po pierwsze nie a po drugie czemu niby.

- ponieważ mamy taki sam cel. Jeśli nam pomożesz my pomożemy tobie.

- hmmm okej ale chce 4 puszki jedzenia i 3 butelki wody.

- deal!! - krzyczy marek łapiąc na sznur

ale pamiętaj jeżeli nas zdradzisz lecisz do hybrisa albo sam odstrzelę ci łeb....rozwiaż go

Marek rozwiazuje linę a jack wstaje i pyta się gdzie Amelia. Prowadzisz go do pokoju gdzie

leży dziewczyna owinięta kocem i krwią spływającą na podłogę

- okej jest gorzej niż myślałem. Nie jestem pewien czy nie umrze ale zobaczymy co da się zrobić.

resztę dnia spędziliście na asystowaniu jackowi w operacji która była wykonywana na żywca. Amelia krzyczała tak głośno że marek trzymał jej szmatę przy buzi żeby zagłuszyć dżwiek.

kiedy mieliście juz isc spac mężczyzna zawołał was na rozmowę.

- słuchajcie jest gorzej niż myślałem. Bark jest wybity ze stawu oraz złamany. W dodatku ręka też jest bardzo poturbowana. Musimy udać się do mojego laboratorium i zrobić tam operacje jezeli chcecie żeby przeżyła.

- jak daleko jest laboratorium?

- kilka kilometrów wgłąb Doliny. Jest tam kolosalny budynek z ogrodzeniem przez które trzeba sie przebić. Z tego co wiem można przejść skrótem ale...

- Ale co - pyta marek

- skrót prowadzi przez teren łowiecki hybrisa. Jeżeli chcecie ryzykować mozeny tam pojsc a jeżeli nie ,możemy iść Doliną. Skrótem jest tez wentylacja przez ktora można wejść do srodka.

- dobra idziemy we trzech. Ja marek i jack plus amelia. Leo zostaje z niną na wypadek niebezpieczeństwa.

- Amelia nas spowolni przez kontuzję.

- prawda ale ona musi przeżyć i wrócic do domu.

- jutro rano. Musimy wyruszyć jak najwcześniej. Idźcie spakować potrzebne rzeczy do plecaków.

- dobra jutro będziemy gotowi.

Następnego dnia wstaliście zjedliście śniadanie wzięliście plecaki w których były zapasami na 2 dni, woda, śpiwory, mapa i pistolety maszynowy oraz 2 paralizatory.

Obudziliście Amelie przykryliscie ją kocem I wyszliście z laboratorium. Mgła była gęsta a w oddali bylo słychać ryk zarzyganych dinozaurów.

- moze to ta nowa hybryda. Nigdy nie mieliśmy z nią jakiejś większej konfrontacji.

- cokolwiek to jest napewno jest niebezpieczne. Musimy się streszczać albo to coś nas złapie. Mniej więcej z połowie drogi natrafiliście na wypatroszonego stegozaura.

- myślę ze kompsofrodon by czegoa takiego nie zrobił.

- raczej nikłe szanse. Raczej hybris więc musimy być jeszcze bardziej ostrożni.

Po kolejnych kilku kilometrach dotarliście do Wielkiej metalowej bramy.

- no i jak niby przejdziemy ?

- spokojnie znam drogę. - mowi jack prowadząca was wzdłuż bramy.

Po chwili zatrzymuje się I kładzie się na ziemi.

- co ty robisz?

- Czekaj...Cicho...słyszycie to ?

- Ale co

- jakby bieg

Nagle odwaracacie się a za wami szarżuje stado parazaurolofów.

- szybko musimy wejsc!

- dawajcie!

Amelia wchodzu pierwszą ale jej bark tylko utrudnia zadanie. Kiedy wkoncu jest na drugiej stronie idziesz ty a potem marek.

W ostatniej chwili unikacie śmierci.

- co je tak rozjażyło?!

- nie wiem ale napewno coś dużego, nie mamy duzo czasu za mną - mówi jack

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Bądź pierwszą osobą, która skomentuje!