Rozdział 12 : Na krawędzi
- co je tak wystraszyło ?! - pytasz z ciekawością
- nie wiem ale musiało być to coś dużego. Dobra nie mamy czasu musimy ją uratwać jak najszybciej i się stąd zmywać zanim to cos nas znajdzie.
Wchodzicie do budynku I odrazu czujecie zapach wymiotów, zgniłego mięsa i odchodów.
- Ale jebie, zaraz się zrzygam - mowi Marek wymiotując na podłogę.
- dobra maszyna i narzędzia są na 2 piętrze w sali 418, potrzebujemy karty dostępu żeby tam wejsc którą naszczęście mam przy sobie.
Kiedy jack kończy zdanie słyszycie straszliwy krzyk parazaurolofa w oddali.
- ZAMKNIJ DRZWI TERAZ!! - krzyczy jack a ty odrazu zamykasz i barykadujesz je stołem.
Kiedy ryk ustaje zapadła grobowa cisza, jakby cała dolina wstrzymała na chwilę oddech.
- Nie mamy czasu szybko!
Wbiegacie na górę niosąc Amelię na rękach. Kiedy wkoncy docieracie mężczyzna otwiera drzwi kartą magnetyczną i wchodzicie do środka.
- kładz ją na stół!
Powoli odkładasz Amelię i podajesz zastrzyk usypiający.
- co to za igła ?!
- to nie ta strzykawka! - krytycznych jack wytrącając ci ją z ręki.
- to byĺ fentanyl proszę to jest środek usypiający - jack podaje Ci strzykawke tym razem poprawną a ty wstrzykujesz ją Ameli która odrazu zasypia.
- Marek podaj mi zestaw narzędzi jest w górnej szafce. - mowi jack szukając nici
- mam ją! - mowi Marek podając ją koledze.
- dobra wszytko mamy teraz ja ją operuję a marek ty stoisz na czatach i ostrzegasz o zagrożeniach.
- tak jest!
- włączyć maszynę ? Pytasz zdesperowany
- tak, zielony guzik z tyłu.
Naciskasz a żelastwo zaczyna sie ruszać a na komputerze wyświetla sie napis "skanowanie"
- teraz czekamy, powinno to zająć około 5 minut.
- obawiam się ze tylu nie mamy...- mowi Marek wskazując na cos co jest na Dolnym piętrze.
Odrazu wychodzisz to sprawdzić i widzisz otwierające się drzwi. Nagle z nikąd cos uderza w ścianę tak mocno że cały budynek się zastrząsł.
- do środka! - krzyczysz ciągnąć marka za koszulkę do środka.
- ile jeszcze?
- juz prawie koniec
- szybciej!
- nie da sie szybciej!
Wtedy coś wywarzone ścianę I Wchodzi do laboratorium. Na ekranie wyświetla się napis "skanowanie ukończone. Silne uszkodzenie mięśni I ścięgien Oraz częściowe przemieszczenie barku"
- to nie wygląda dobrze. W dodatku to coś zaraz tu będzie
- nie mamy czasu na pogawędki, podaj mi narzędzia.
Jack podjął się operacji, precyzyjnie zszywając poszarpane mięśnie i ścięgna, próbując przywrócić bark Amelii do działania. Po kilkudziestu minutach intensywnej walki, zwątpień i obrzydzenia wkońcu się udało.
- bark jest sprawny ale musi go oszczędzać teraz sie stąd zmywajmy.
Marek wstrzykuje Amelii stymulant który działa niemal odrazu. Podnosi siostrę ze stołu i pomaga wejśc do wentylacji. Pierwsza wchodzi Amelia, drugi Jack potem Marek a na końcu ty.
- idziemy 100 metrów prosto a potem skręcamy w prawo I biegniemy do bazy.
Czołgacie się powoli ale cicho jak ninja. Wtedy słyszycie że cos otwiera drzwi do sali operacyjnej. Zatrzymujecie się na chwilę i słuchacie.
- wiem że tu jesteście...
- też to słyszeliście?
- ale co
- szept
- wydaje ci się chodźmy dalej ale po cichu.
Docieracie do skrzyżowania i widzicie jak słońce zachodzi. Po kilku minutach ciągłego czzołgania się docieracie do wyjścia. Jack przeciska się obok Amelii i wykopuje klapkę wentylacyjną z kopa.
Zaskakuje a ziemię i schyla się żeby Amelia mogła stanąć na jego plecach i bezpiecznie zejść na ziemię. Kiedy wszyscy jesteście na dole zaczynacie dyskusję.
- plan był taki że idziemy do bazy - mówi jack
- jest noc a hybris jest teraz bardziej aktywny
- to nie ma znaczenia. Jeżeli tu zostaniemy wyczuje nas, wytropi a później zabije.
- on ma rację - mówi marek
- Dobra ale biegniemy ile sił w nogach i się nie zatrzymujemy.
- nie wiem czy dam radę - mówi osłabiona Amelia.
- będziemy ci pomagać a teraz wychodzimy stąd.
Przeciskacie się orze dziurę w bramie i zaczynacie biec w stronę obozu. W połowie drogi czujesz że cos was obserwuje, jakby wiatr do ciebie mówił.
- musimy iść szybciej przyśpieszcie!
- ale cze- Zdanie przerywa straszny ryk w oddali
- dlatego. Chyba nie zaprosi nas na herbatkę
Biegniecie przez las słysząc że cos jest tuż za wami. Wchodzicie na wzgórze i nagle zza drzew wyskakuje hybris. Robi zamach i już ma cie zabić ale Jack w ostatniej chwili cię odpycha i przyjmuje cios w brzuch. Mężczyzna spada z góry a hybryda wskakuje za nim.
- NIE!!
- nie mamy czasu musimy uciekać!
- nie możemy go tu zostawić! - krzyczysz zapłakany
- nie mamy wyjścia!
Kiedy się otrząsasz biegnięcie do bazy. Jesteście pod obozem i walicie w drzwi z pieści krzyczeć histerycznie. Po kilku sekundach drzwi otwiera Leo a wy wpadacie do środka
- co się stało?!
- ZAMKNIJ DRZWI
Leo zamyka drzwi na klucz i uspokajając was.
- usiądźcie na kanapie zaraz dam wam coś do jedzenia.
Wstajecie nadal straumatyzowani i siadacie.
- on...mnie uratował..
- kto
- Jack...
Kiedy wasza ekipa ogrzewa się i myśli co robić dalej Jack leży w krzakach ze słamanymi żebrami, krwawieniem wewnętrznym i złamaną nogą. Odwraca głowę i widzi hybrisa szukającego go.
- on...szuka mnie....skurwysyn...
Jack zasypuje się piaskiem i ziemią żeby uniknąć śmierci od dinozaura. Po kilku minutach hybryda ryczy i odchodzi przewracając drzewo z frustracji. Do dzisiaj nie wiadomo nic o jego życiu. Czy nadal żyje czy umarł....albo może ?