Dolina Genów : Cisza przed burzą

Marek wybiegł z hotelu w popłochu i strachu o życiu koleżanki. Nie wiedzial gdzie jest apteka więc biegł na czuja modląc się o to żeby nie była daleko. Minęło 10 minut ale nic nie znalazł. Wkoncu kiedy mial sie poddać zobaczył ledwo świecący napis "apteka". Bez wachania pobiegl w jego stronę i wbiegł po schodach na górne piętro. Próbowałem otworzyć drzwi które niestety były zamknięte, ale to nie przeszkodziło mu w wejściu do środka. Szybko zdjął swoją bluzę owinoł ja wokół swojej dloni i uderzył z całej siły w szklaną szybę. Po kilku uderzeniach szkło wkońcu pękło a marek ostrożnie wszedł do środka.

- potrzebuję ortezy albo czegokolwiek do ucztywniania - powiedział sam do siebie przeszukując pierwszą szafkę.

- bandarze, patyczki, termometr moze sie przydać ale nie tego potrzebuje...KURWA - Krzyknął z frustracją i usłyszał dziwny dźwięk w pokoju lekarza. Jakby cos tam wchodziło przez dziurę w ścianie. Było słychać ze nie jest to coś małego i niegroźnego. Cielsko tego czegoś wczalgało sie przez dziurę i zaczęło demolować pokój. Wkoncu zaprzestał i nastała grobowa cisza, wkoncu zaczęło naciskać na klamkę. Marek szybko wskoczył za lade ekspedientki i schował się w szafce która była takiej samej wielkości jak on. W tym samym momencie kiedy ukrył sie w środku to cos wyszło z pokoju, zaczęło szukac czegoś..albo kogoś. Chłopak wstrzymał oddech ze strachu miejąc nadzieję że potwor sobie pójdzie albo coś go zaciekawi, i tak tez bylo. Po pięciu minutach strachu i grozy drzwi zostały wywarzone przez jakieś zwierzęcia i zaczęła sie walka. Korzystając z chwili nieuwagii wyczołgał sie z szafki i pobiegl do najbliższego okna, wybił szybę i wszedł na dach. Wchodząc usłyszał łamanie karku i strzelanie kości, po tym znowu nastała cisza. Był juz na dachu i próbował znaleźć drogę ucieczki. Rozglądał sie dookoła aż wkońcu zobaczył rynnę prowadząca na sam dół budynku. Marek szybko podbiegl do niej i zjechał na sam dół. Niestety robił to pierwszy raz i poharatał sobie ręce

- ała matko boska..

Kiedy na nie popatrzyłeś zaczęło mu sie kręcić w głowie i stracil Przytomność. Ostatnia rzecz którą zobaczył był...Hybris który siedział na dachu i go szukał. Kiedy sie obudził nic mu nie bylo ale nie byl juz przy aptece tylko jakieś 30 metrów dalej.

- cos mnie przeciągnęło ale..czemu mnie oszczędziło ?

Po tych słowach znowu wszedł do apteki i zaczął szukac protezy albo czegos cj moze usztywnić bark Amelii.

PRZESZUKALEM JUŻ 20 SZAFEK I NADLA NJE MOGE TEGO ZNALEŚĆ!!! - krzyczy kopiąc w szafę z której potem zlatuje pudełko z ortezą.

- Wkońcu. - mowi Marek z ulga i zaczyna biec do bazy. Gdy tam zmierzał usłyszał dziwne dzwięki męczącego sie dinozaura, ale nie zwracał na to uwagi. Wkońcu dotarł do hotelu i odrazu otworzyć drzwi . Na szczęście amelia nadal żyła. Opatrzyłeś ją

Bandarzamu i dałeś jej swoją bluzę.

- wkońcu jesteś!! Leo już mial iść cie szukac. Dawaj ortezę - mówisz

Marek podaje Ci ortezę a ty odrazu zakładasz ją na bark dziewczyny. Po tym kładziecie ją do łóżka i zaczynacie rozmowę

- Nie możemy się z nią poruszać, jest zbyt poturbowana - mówisz

- ale nie możemy jej tu zostawić! To moja siostra!

- musimy stąd ucieczki nie ma wyjścia. - podaje leo

- wiem...widziałem hybrisa...znalazł nas. Ledwo uciekłem.

- ruszamy jutro rano

- ale-

- bez wyjątków - mówisz stanowczo i kładziesz sie spać.

Tej nocy marek postanowiłem stac na czatach.

- japierdole jebane dinozaury. Co mnie skusiło do przyjechania tu. Czekaj..co to...

EJJJ!!! WSTAWAĆ!!!

Krzyczy marek uderzając w ciebie z całej siły. Ty ledwo żywy odpowiadasz

- Co chcesz miałeś iśc spać..

- Hybris idzie!!! Wstawać musimy uciekać!!

W tym momencie oboje czujecie trzęsienie sie budynku i widzicie cielsko hybrydy wspianjace sie po ścianie.

- łapać wszytko do plecaków i biegiem do wyjścia!! - mówisz do wszystkich.

Dopiero co obudzona Oliwia bierze nie za rękę i powoli ale zręcznie idzie do wyjscia.

Wy we trójkę złapaliście wszystkie potrzebne rzeczy i z pełnym ekwipunkiem wybiegliscie z pokoju. Kiedy leo przekroczył prog pokoju hybris wpadł do niego razem z sufitem.

- Nie lamp sie tylko beignij!!!! - mowi zdesperowany marek.

- popycha leo i biegnięcie do wyjscia a za wami hybryda juz wychyla leo za drzwi i próbuje was złapać. Wkoncu dobiegacie di wyjscia poturbowana ale zywi gdzie czeka na was amelia.

- musimy biec w las. Możemy znalesc stara bazę i przeczekać.

- dobry plan ale teraz biegnijmy - mowi nina

Jesteście juz ponad kilometr od strefy dla gości i słyszycie jak zawala sie hotel w którym mieszkaliście.

- japierdole wydostał sie uciekaj!

- bazą jest za daleko nie damy rady! - wtedy widzicie dziwne światło w jednym z budynków i bez wachania tam biegniecie.

- jesteś pewny ze to dobry pomysł?!?! - pyta wystraszony leo.

- nie wiem improwizuje - odpowiadasz szybko.

Wtedy wbiegacie do budynku I unikacie konfrontacji z hybrisem l.

- chyba jesteśmy bezpie- - Zdanie Amelii przerywa dźwięk metalowych narzędzi i migające światła.

- to nie wygląda dobrze.

- nie mamy wyjscia. Albo wchodzimy albo umieramy. - mowisz wychodząc na przód

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Bądź pierwszą osobą, która skomentuje!