Wspaniała, magiczna Hyeon-ju

Czarodziej stał w pomieszczeniu jak żywy i choć jego przenikliwe, jasnoniebieskie oczy wydawały się całkowicie realne, sam był tylko projekcją. Uśmiechnął się ciepło do Ji-u analizującej to niecodzienne zjawisko.

– Witaj, Kim Ji-u. Jestem Anselm Griffin, mędrzec magii, mistrz alchemii i zielarstwa. Niestety nie mogłem przekazać ci tej wiadomości we własnej osobie, ponieważ w momencie, gdy ją odsłuchujesz, ja już nie żyję – oznajmił łagodnie, lecz Ji-u zabiło szybciej serce. – Nie martw się o mnie. Od dawna znałem dokładną datę swojej śmierci, więc jestem już prawie gotowy na odejście z tego świata. Zanim jednak udam się na wieczny spoczynek, zajmę się tobą.

Choć ton jego głosu był raczej przyjazny, te słowa zabrzmiały dla Ji-u niepokojąco. Rozejrzała się nerwowo po pomieszczeniu, obmyślając plan ucieczki, gdyby okazało się, że wpadła w pułapkę.

– Droga Kim Ji-u, muszę przyznać, że wskrzesiłem cię całkiem przypadkowo. Tak się złożyło, że leżałaś na tym samym cmentarzu, co moja droga małżonka, a przy jej grobie rośnie pewne piękne drzewo – ciągnął nadal spokojnie. – Drzewo to obumierało, a ja chciałem mu dodać życia. Skutkiem ubocznym tego zaklęcia było przywrócenie do życia ciebie… i cóż, nie będę ukrywał, że tak potężna moc magiczna, jaką dysponowałem, może wymykać się spod kontroli, gdy ciało jest już słabe, a ja niewątpliwie byłem wówczas o krok od śmierci. Odkryłem jednak coś więcej.

Strach Ji-u nieco opadł, ustępując miejsca ciekawości. Jeśli to wszystko było prawdą i miała rozpocząć nowe życie, musiała poznać okoliczności tego niesamowitego zdarzenia.

– Mówiąc najprościej, Żniwiarz Dusz odpowiedzialny za przeniesienie cię na tamten świat z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Ty już jednak umarłaś, więc przez ten czas aż do dziś pozostawałaś zawieszona między życiem a śmiercią, pogrążona w głębokim śnie – wyjaśnił mistrz, poważniejąc i poprawiając okulary. – Nie byłaś więc do końca martwa, zatem pewnie dlatego moje zaklęcie na ciebie zadziałało. Przywrócenie do życia kogoś, kto już znajduje się na tamtym świecie, jest o wiele trudniejsze, nawet dla mnie, nie wspominając o tym, że to zakazane.

Ji-u odruchowo spojrzała na Viridisa, lecz ten milczał i sam uważnie wysłuchiwał wyjaśnień Anselma. Serce biło jej coraz szybciej, oczekując na to, co usłyszy dalej.

Mistrz patrzył w jej stronę ze zmartwieniem, jakby zastanawiał się, jak powinien dobrać słowa.

– Teraz zapewne poczujesz się zszokowana, lecz prawdę mówiąc, pozostawałaś we śnie przez około trzydzieści lat – powiedział w końcu, a Ji-u stłumiła okrzyk. – Wejrzałem w twoją duszę i zobaczyłem twoje życie. Umarłaś w zdecydowanie zbyt wczesnym wieku, zatem skoro już przyszło mi cię wskrzesić, postanowiłem nie odbierać ci tego życia. 

Ji-u oddychała ciężko, ale nie mogła przerwać Anselmowi, skoro był tylko projekcją. Musiała go wysłuchać do końca.

– Samo moje zaklęcie może jednak nie mieć długotrwałych skutków, zatem by przywrócić ci również siły potrzebne do życia na ziemi, zdecydowałem się powierzyć ci swoje moce. Mnie i tak nie będą już one potrzebne. Dzięki wypiciu oznaczonego eliksiru z gabloty, staniesz się czarodziejką – oznajmił, powracając do łagodnego tonu i wskazując wzrokiem na przeszkloną szafkę. – Mój czas jest już bliski i niestety nie będzie mi dane wprowadzić cię w ten świat, ale mój drogi przyjaciel Viridis się tobą zaopiekuje.

Ji-u zerknęła to na gablotę, to na Viridisa, pełna obaw i wątpliwości.

– Żeby eliksir mógł zadziałać w pełni, po wypiciu go musisz udać się do Duskspire. Viridis powie ci, gdzie szukać wampira imieniem Orpheus D’Arcy, który da ci owoc życia. Musisz go zjeść – tłumaczył powoli Anselm tak, by Ji-u mogła zastanowić się nad sensem jego słów. – Orpheus to mój dobry znajomy i wie, że masz go odwiedzić. Weź tylko ze sobą mój czerwony parasol i mu go pokaż – będzie wiedział, że przychodzisz ode mnie.

Mistrz uśmiechnął się i westchnął melancholijnie, sprawiając wrażenie nieco wzruszonego.

– To wszystko, co mogę dla ciebie zrobić. – odrzekł ze współczuciem – Bądź szczęśliwa. Korzystaj z mojego domu, rozwijaj magiczną moc i ciesz się życiem. Wierzę, że będziesz wspaniałą i magiczną czarownicą, Kim Ji-u. Żegnaj.

Anselm uśmiechnął się po raz ostatni i rozpłynął się w powietrzu. Ji-u wpatrywała się w miejsce, w którym jej się ukazał, i czuła narastającą panikę. Myśli dudniły w jej głowie boleśnie, analizując usłyszane wieści z lękiem i niedowierzaniem. 30-letni sen…

– Viridis… – odezwała się w końcu ochrypłym głosem. – Mistrz Griffin… Gdzie on teraz jest?

Chowaniec zatrzepotał skrzydełkami i podleciał bliżej Ji-u.

– Nie żyje – odpowiedział głosem, który nie brzmiał tak ochoczo i beztrosko jak wcześniej. – Tuż po zapisaniu wiadomości zerwał ze mną więź i teleportował się na cmentarz, by zaczekać na Żniwiarza Dusz i odejść. Mogłaś w pełni się obudzić dopiero, gdy on umrze. 

– Ale… dlaczego tyle dla mnie poświęcił? – zdziwiła się Ji-u, uznając to za podejrzane. – Nie znałam go, a on postanowił wszystko mi oddać…

– Nie martw się. Jak sam mówił, wiedział, że i tak niebawem umrze – westchnął Viridis, zdając się pocieszać tymi słowami również samego siebie. – Ożywienie drzewa było właściwie ostatnią rzeczą, jaką zamierzał zrobić przed śmiercią, ale był naprawdę uradowany, że mógł jeszcze ocalić ciebie. Był dobrym człowiekiem i zawsze chętnie pomagał innym. Sprawiłaś mu ostatnią radość w życiu.

Ji-u nadal nie mogła uwierzyć, że tak potężny czarodziej mógłby oddać jej własną moc magiczną oraz cały swój dobytek wyłącznie z dobroci serca. Czy właśnie nie została w coś uwikłana?

Przyjrzała się pomieszczeniu raz jeszcze, aż w końcu jej wzrok napotkał gablotę. Podeszła do niej i dostrzegła eliksir opatrzony jej imieniem i nazwiskiem. Bała się, że mikstura może okazać się czymś zupełnie innym.

– Jeśli wypiję ten eliksir, stanę się czarodziejką? Będę mogła jeszcze… żyć – wygłosiła półprzytomnie, czując nieodpartą wolę życia i jedyną szansę, by powrócić do żywych. O ile kiedykolwiek umarła…

Nadeszły ją podejrzenia. Nie może podjąć żadnej decyzji zbyt pochopnie. Chociaż wyjaśnienia mistrza brzmiały szczerze, Ji-u uświadomiła sobie, że nie ma pewności, czy to wszystko prawda, może usłyszała tylko jej część. Spojrzała na Viridisa z determinacją.

– Chcę dowodu na to, mistrz mówi prawdę – zażądała. – Widziałam swój własny grób, załóżmy więc, że naprawdę umarłam, ale… zawieszenie na granicy życia i śmierci przez 30 lat? W takim wypadku musiałby być rok… 2025!

Nie czekając na wyjaśnienia Viridisa, ponownie otworzyła ukryte przejście, weszła do kuchni i skierowała się wprost do salonu.

Pomieszczenie było urządzone całkiem nastrojowo. Ściany na wprost od wejścia oraz przeciwległa do niej były pomalowane ciemnozieloną farbą, ściana na prawo wyłożona drewnianymi panelami, a na lewo – pokryta rudobrązową cegłą. Po prawej stronie znajdowały się drzwi oraz duży regał na książki, po lewej zaś kominek oraz drzwi na zewnątrz. Centrum salonu zajmowała zielona kanapa, pod którą leżał wzorzysty dywan z widocznymi przetarciami wskazującymi na jego wysłużenie, a naprzeciwko stał duży telewizor opierający się na drewnianej szafce z szufladami pomalowanymi na zielono. Jego płaski kształt nieco zdziwił Ji-u, ale i tak odnalazła pilot i włączyła urządzenie, szukając kanału z wiadomościami.

Wreszcie natrafiła na kanał informacyjny i zamarła, widząc datę w rogu ekranu – był 25 października 2025 roku. Spojrzała na polityka, którego zupełnie nie kojarzyła. Zanim zdążyła wyłączyć telewizor, usłyszała, jak nawiązywał do pandemii jakiegoś wirusa mającej miejsce pięć lat temu i przełknęła nerwowo ślinę. Co jeszcze działo się na świecie w ciągu 30 lat? Odłożyła pilot na mały stolik ze szklanym blatem obok kanapy i obróciła się w stronę wyjścia. 

Na progu zastała Viridisa.

– Wszystko jest prawdą – zapewnił. – Minęło trzydzieści lat, a ty otrzymałaś nowe życie, Kim Ji-u.

– Trzydzieści lat… to strasznie dużo! – jęknęła. – Czy będę potrafiła się odnaleźć? Czy moja rodzina… czy mama jeszcze żyje? Czy ja mam jeszcze po co żyć?...

Oparła się o ścianę, czując powracający ból głowy od natłoku informacji i myśli. Będzie żyła pożyczonym życiem czarownicy, co zapewne będzie się wiązało z nowymi obowiązkami i oczekiwaniami. Nie znała społeczności czarodziejów, zatem nie miała najmniejszego pomysłu, czego mogła się po nich spodziewać. Jeśli nie zaakceptuje tego życia, wróci na pogranicze życia i śmierci, zostanie skazana na czekanie na Żniwiarza Dusz, nie wiadomo jak długo. Jeśli przyjmie ofertę mistrza, będzie mogła oszukać śmierć i doświadczyć życia na ziemi dłużej, niż było jej pisane. Pomyślała o mamie – dałaby wszystko, by móc ją jeszcze raz zobaczyć.

Wróciła do ukrytego pomieszczenia po eliksir. Jeśli została oszukana, i tak nie miała niczego do stracenia. Wypiła zawartość i poczuła silny przypływ energii. Mikstura była pyszna, a jej smak przywodził na myśl najszczęśliwsze chwile jej życia, choć nie była w stanie do końca przypomnieć sobie, czym one były. Wypełniło ją rozkoszne ciepło, jakby ktoś miły jej sercu wziął ją w bezpieczne ramiona. Nie miała już wrażenia, że ukradła komuś życie – wprost przeciwnie, teraz czuła, że stworzono ją do władania potężną magią. 

– Trochę jeszcze zajmie, zanim twoja energia się ustabilizuje – oświadczył Viridis, którego obecności Ji-u dotychczas nie zauważyła. – Owoc życia ci w tym pomoże, a gdy już na dobre powrócisz do żywych, przyda ci się nowa tożsamość i ktoś, to pokieruje twoim rozwojem magicznym i dzięki któremu osiągniesz swój pełny potencjał.

– Najpierw chcę się dowiedzieć, co dzieje się teraz z moją mamą. Możesz mi w tym pomóc?

– Nie potrafię tego zrobić magią, ale możesz zacząć poszukiwania od Internetu. 

Ji-u nie była przekonana, by jej mama zamieszczała informacje o sobie w Internecie, ale nigdy nie wiadomo, co jeszcze zmieniło się w ciągu tych 30 lat.

Nie spodziewałaby się, że wielki mistrz magii będzie miał w swoim domu komputer. Viridis pokazał Ji-u szufladę w salonie, gdzie znajdował się laptop, choć o wiele cieńszy, niż sobie wyobrażała. Poczuła się lekko przytłoczona myślą, jak wiele technologicznych nowinek ominęło ją przez taki szmat czasu. Wydawało jej się, że pierwszy raz używała komputera, bo zupełnie nie potrafiła rozszyfrować nowoczesnego interfejsu i nie rozumiała, dlaczego nie musiała podpinać dodatkowego kabla, żeby połączyć się z siecią. Na szczęście niepozorny Viridis całkiem dobrze obsługiwał komputer, a przynajmniej dobrze ją instruował. 

– Cho Min-ji… – mruczała pod nosem Ji-u, przeszukując wyniki. – Nie mogę znaleźć niczego związanego z moją mamą, nawet jak wpisuję miejscowość. 

– Może chciałabyś spróbować wyszukać kogoś innego? – podsunął ochoczo Viridis. – Kogokolwiek, kogo znałaś.

Ji-u poczuła ucisk w gardle. Nie miała najmniejszej ochoty wyszukiwać ani ojca, ani Min-woo, ani Hye-jin. 

– A inni czarodzieje nie potrafiliby jej odszukać? 

– Może i tak – zastanowił się Viridis. – Niebawem odbędzie się pogrzeb mistrza Griffina, co będzie idealną okazją do rozmowy z innymi czarodziejami. Przyda ci się też nowa tożsamość, bo Kim Ji-u oficjalnie zmarła w 1995 roku.

Ji-u zamyśliła się na chwilę. Dostała drugą szansę, może zerwać z przeszłością i ukształtować na nowo samą siebie. 

– Na pewno chciałabym przyjąć nazwisko matki, Cho – odrzekła stanowczo. – Na imię też już mam pomysł, chociaż może trochę sentymentalny.  Hyeon-ju.

Viridis przyjrzał jej się z zaciekawieniem.

– Skąd takie imię?

– W dzieciństwie miałam taką zmyśloną przyjaciółkę, wróżkę chrzestną imieniem Hyeon-ju – wyjaśniła nostalgicznie. – Gdy rodzice się kłócili, kuliłam się w kącie pokoju i wyobrażałam sobie, że przychodzi po mnie piękna wróżka, bierze mnie w ramiona, i tuli do snu.

– Zatem Cho Hyeon-ju – powtórzył Viridis po chwili niezręcznej ciszy. – Dobrze, od dziś będę się tak do ciebie zwracał.

– Wystarczy Hyeon-ju.

– To byłoby niewłaściwe, jestem teraz twoim chowańcem, a ty moją panią.

Hyeon-ju uznała, że nie będzie polemizować, skoro nie znała zwyczajów magicznego świata.

– Gdzie odbędzie się pogrzeb mistrza? Gdzie jest teraz jego ciało, rodzina je zabrała? – zmieniła temat, zadając kolejne pytania z listy nurtujących ją spraw.

– Jak ci mówiłem, mistrz teleportował się na cmentarz i tam dokonał żywota. Żniwiarz Dusz zjawił się niemal od razu, by przeprowadzić go dalej, a ja widziałem jego odejście – tłumaczył Viridis, krążąc nad głową Hyeon-ju. – Żniwiarz na szczęście nie wyglądał, jakby zorientował się, że moc magiczna uszła z mistrza do innej duszy, po prostu go zabrał i odszedł. Co do rodziny mistrza, jego żona już od dawna nie żyje, a córka zupełnie zerwała z nim kontakt przed laty.

– Na pewno nie zapisał jej niczego w spadku? – spytała podejrzliwie Hyeon-ju.

Viridis pokręcił łebkiem.

– To niemożliwe, Juniper zrzekła się rodzinnego majątku. To długa opowieść, ale mistrz sporządził testament, gdzie zapisał wszystko tobie, a potem wysłał go do Rady Elarionis, nie podając twojego nazwiska. Dokładny wstęp testamentu brzmi „oto zapisuję swój majątek tej, którą ocaliłem od śmierci w ostatniej godzinie mego życia. Była moją uczennicą i przedstawi się wam osobiście w Elarionis, okazując mój rodowy pierścień” – wyrecytował.

– Mało to konkretne jak na oficjalny dokument – prychnęła Hyeon-ju. – Czy rodowy pierścień to ten, który mam na palcu?

– Tak. Przezroczysty kryształ to translucit wykorzystywany w alchemii, dziedzinie magii, z której słyną Griffinowie. Pierścień posiada również rodowy grawer od środka.

– A czym jest Elarionis?

– To starożytny świat, w którym mieszkają wyłącznie czarodzieje – opisał Viridis, jakby udzielanie informacji sprawiało mu radość. – Znajduje się w innym wymiarze, do którego można dostać się za pomocą specjalnych punktów teleportacyjnych, pokażę ci, gdzie je znaleźć w Mightwood! Jeszcze tej nocy lub najpóźniej rankiem powinienem dostać wiadomość o pogrzebie mistrza. Powiem ci wszystko, co powinnaś wiedzieć przed ceremonią. Och, ale najpierw powinnaś dopełnić przemiany, a skoro już zażyłaś eliksir, najlepiej będzie, jak od razu udasz się do Orpheusa. 

Hej! Postanowiłam rozbić rozdziały na krótsze fragmenty. Dajcie znać, jak wygodniej się Wam czyta - lepsze dłuższe rozdziały (jak rozdział I), czy krótsze (jak rozdział II)? Będę wdzięczna za każdą opinię! ~Miki ❤

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Bądź pierwszą osobą, która skomentuje!