Pamiętnik Pająka

Jest niebieskie i śpiewa

Dziś obudziła mnie cisza, mogłam się tego w sumie spodziewać. Ale nadzieją matką głupich jak to się mówi niestety. Wyszłam ze swojego gniazda, słońce już świeciła nad horyzontem, kokon z mięsem Niedźwiedzia był otwarty, a sam Misiek był mocno nadgryziony widać, że Zako była głodna, a że nie było jej nigdzie widać, to mogłam się tylko domyślać, gdzie mogła się ona w tej chwili znajdować.

Zresztą ostrzegałam, ją jak ją złapią, to będzie tylko i wyłącznie jej wina. Zresztą nie wiele myśląc, sama zaczęłam zjadać tego niedźwiedzia. Tak więc głowa i jedna noga przestały istnieć, a że Zako zabrała się za klatkę piersiową i wyłamała przy tym kilka żeber, aby dostać się do wnętrzności to już inna sprawa zresztą nieważne i znowu odjechałam od tematu.

Po porannym śniadaniu i gimnastyce sama poszłam śladami Zako i oczywiście, że mnie doprowadziły one do obozu ludzi. A ona sama chowała się na drzewie między liśćmi. A ja kilka drzew dalej tak więc no. I tak minął cały mój dzień do wieczora i wtedy się zaczęło. Zako chyba zauważyła Nifli, bo całe drzewo, na którym ona siedziała, zapłonęło. Ludzie wpadli w panikę, ale szybko się zorganizowali i chcieli gasić drzewo, ale wtedy właśnie Zako zeskoczyła na ziemię. Cała płonąca niczym pochodnia i ruszyła w stronę tego pół anioła, pech chciał, że w tym samym czasie usłyszeliśmy śpiew, który został nagle przerwany krzykiem. Ja szybko rozpoznałam, czyj to był śpiew oraz to, że cały mój plan idzie teraz w pizdu, o ile czegoś szybko nie zrobię na szczęście Nifli była zajęta szyciem z łuku do tej Nimfy i nie widziała jak płonąca pochodna o imieniu Zako się do niej zbliża dlatego nie zareagowała. A ja miałam czas, aby szybko zeskoczyć z drzewa a chwile później dogonić Zako i kopnąć ją w dupę tak, aby miała bliskie spotkanie z ziemią, Po czym Nifli nas zauważyła i zaczęła strzelać do nas. Ja kazałam biec Zako w stronę wody gdzie jeszcze przed chwilą było słychać śpiew, a kiedy ona nie chciała słuchać i była pogrążona w swojej zemście, ja musiałam ją opanować w stylu prawdziwej mrocznej pajęczycy.

Taki zemnie, wtedy wylał się mrok, a moja nić pajęcza owijała się wokół wszystkiego, co stało na jej drodze, po czym to wysuszała i w ułamku sekundy obracała wszystko w proch i pył. A ziemia, na której staliśmy, zamieniła się w grząskie bagno, które to wciągało w siebie wszystko, co na nim stało ludzi, konie, namioty a ja tańczyłam z radości, chlapiąc na wszystko swoim jadem, który trawił wszystko, na co spadł. Zako się mnie tak wystraszyła, że od razu wypełniła moje rozkazy a Nifli pomimo pokazania swojej prawdziwej strony w postaci unoszącego się nad ziemią Anioła nie była w stanie dotrzymać mi kroku. Wtedy niebo się otworzyło a w promieniach światła zeszła istota, o czterech skrzydłach a światło od niej biło jak z jakiejś żarówki, ja niewiele myśląc, się wycofałam. Wiedziałam, czym była ta istota i nie chciałam mieć na pieńku ze świetlistym światem, więc zaczęłam uciekać. Niestety ten Archanioł za bardzo nie chciał odpuścić, więc gonił mnie przez jakiś czas, ale potem coś się stało, nie wiem, bo nagle po prostu zniknął tak w ułamku sekundy następnie widziałam jak niebo się znowu otwiera a on wraca do swoich i nie wiem, co się tutaj tak naprawdę stało i to pytanie będzie mnie męczyć przez bardzo długi czas, a przynajmniej tak mi się wydaje, ale wracając.

Po jakiejś naprawdę dłuższej chwili, bo ten archanioł naprawdę mnie ładny kawałek przegonił wróciłam do mojej jaskini gdzie na mnie już czekała Zako i ta nimfa trzymająca się za oko dwoma rękoma a spomiędzy jej palców wypływała jej pomarańczowa krew, a ona wyła z bólu, szybko położyłam ją na podłodze pomimo tego, że wierciła się nie miłosiernie to kazałam Zako trzymać ją za nogi a sama owinęłam jej ręce jak i klatkę piersiową swoją pajęczyną tak mocno, aby nie mogła się ruszyć, następnie zamieniłam się w ludzką postać i wyjęłam swój sztylet, jednym cięciem rozcięłam sobie skórę na wysokości dłoni, a następnie kilka moich kropel krwi spadło na jej zniszczone oko a dokładniej brak oka, a następnie dziewczyna tylko raz jeszcze krzyknęła i straciła przytomność, a ja spokojnie owinęłam jej głowę swoją pajęczyną, robiąc na jej głowie tak zwaną opaskę, potem kazałam Zako ją pilnować, a kiedy się obudzi, kazałam jej, aby nie pozwoliła jej uciec (PRZEMYŚLENIA ta nimfa miała wiele szczęścia. Oberwała anielską strzałą i tylko stracić oko łał)

Chwilę później podeszła do mnie Zako i chciała, zemną porozmawiać, ale w jej oczach widziałam tylko strach, który ledwie powstrzymywała, aby nie uciec, a mimo to miała na tyle odwagi, aby podejść do mnie, i chcieć rozmawiać. Ja to tylko jej starania skwitowałam kilkoma słowami

"Nie masz szans z aniołem a tym bardziej z Archaniołem. Który ją pilnuje więc sobie odpuści zemstę a jeżeli już koniecznie chcesz doprowadzić od konfrontacji między tobą a tym aniołem to musisz być przygotowana na to, że stracisz wszystko nawet jeżeli wygrasz, bo żaden anioł nie odpuści śmierci swojego pobratymca i będą cię ścigać aż po kraniec świata i będziesz takim samym wyrzutkiem jak ja, tylko że w porównaniu do mnie nie masz psychiki wojownika tylko dziecinną chęć zemsty kierowaną emocjami" Po czym wspięłam się do swojego gniazda i teraz idę spać rozmyślając nad tym co się właściwie stało tam w lesie kiedy gonił mnie ten archanioł, że nagle w jednej sekundzie po prostu tak z duby zaczął uciekać. Coś musiało go spotkać coś, co była na tyle straszne i na tyle potężne, że ja nawet tego nie zauważyłam. Nie wiem i to nie daje mi spokoju ehhh spróbuje pójść spać może nad ranem coś interesującego na ten temat wymyśle.

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Bądź pierwszą osobą, która skomentuje!