Noc zapadła nad Doliną Genów z gęstością czerni, która niemal przytłaczała. Mgła wisiała nisko, wijąc się pomiędzy pniem a pniem, jakby żyła własnym życiem. Zostałeś porzucony. Nie zdąrzyłeś na czas ewakuacji. Teraz szukasz drogi ucieczki i ratunku
Każdy krok w wilgotnym, miękkim mchu wydawał się niemy, ale w Twojej głowie dźwięczał głośniej niż kiedykolwiek. W oddali słychać było tylko stłumione, dalekie jęki — czy to wiatr? Czy coś bardziej złowieszczego?
Twoje zadanie jest proste i jednocześnie niemożliwe: wejść w głąb tego strasznego miejsca i zdobyć informacje o tym, co się tam dzieje.
Zniknęły komunikaty, odcięto łączność, a ostatnie raporty mówiły o dziwnych stworzeniach, które zaczęły atakować wszystko i wszystkich.
Idziesz wzdłuż starego, zardzewiałego ogrodzenia, które kiedyś miało chronić Dolinę przed światem.
Nagle gdzieś między drzewami pojawia się ruch — cichy, powolny, ale niepokojący.
Cicho zsuwasz się w gęste zarośla, które pachną wilgocią i gnijącymi liśćmi.
Serce bije Ci głośno, niemal wyrywając się z piersi.
Wpatrujesz się w ciemność między drzewami, gdzie zauważyłeś ruch.
Powoli, niemal bezszelestnie, coś się przesuwa. To stworzenie, ale nie przypomina żadnego zwykłego zwierzęcia.
Jego sylwetka jest wydłużona, pokryta łuskami, które w świetle księżyca migoczą jak mokry kamień.
Ma długie, cienkie kończyny zakończone ostrymi pazurami i… oczy.
Dwa błyszczące punkty, zimne i przenikliwe, które przypominają ostrą broń z najgorszych koszmarów
Nie porusza się szybko, ale każde jego działanie jest precyzyjne, niemal wyrachowane.
Nagle zatrzymuje się i spogląda w twoją stronę — choć jeszcze cię nie zauważył.
Twoje palce zaciskają się na zimnym, metalowym trzonku noża.
Powietrze staje się ciężkie, jakby mgła sama wciągała Twój oddech.
Stworzenie nadal stoi nieruchomo, ale czuć napięcie – jakby wyczuwało Twoją obecność.
Nagle, w jednym ruchu, to coś wystrzeliwuje z cienia!
Jego pazury błyszczą, odbijając blade światło księżyca.
Jest szybkie, niemal zbyt szybkie, byś mógł dokładnie zobaczyć jego kształt.
Błysk światła z Twojej latarki przeszył mrok niczym ostry nóż.
Stworzenie zaświeciło się w oczach, rozdziawiając pysk i chwytając za głowę, próbując uchronić oczy przed jaskrawym światłem.
Wykorzystujesz chwilę zamieszania, cofając się powoli w stronę gęstszych krzaków.
Mgła zdaje się zgęstnieć, dźwięki nocy stają się bardziej przytłumione, a Ty czujesz na plecach oddech stworzenia, które jeszcze nie zrezygnowało.
Wkrótce zyskujesz zacienioną kryjówkę i chwilę oddechu.
Twoje serce wali jak młot, ale wiesz, że to nie koniec.Z krzaków, niczym duch, przesuwasz się cicho w ślad za potworem.
Nie idziesz zbyt blisko — wystarczająco, by go nie stracić z oczu, ale też nie przyciągnąć jego uwagi.
Stworzenie przemyka między drzewami z niepokojącą inteligencją — nie zachowuje się jak zwykły drapieżnik.
Czasem zatrzymuje się, zadziera łeb i jakby… słucha.
Potem znów rusza. Widzisz jego sylwetkę dokładniej — wysoki, smukły, z potężnymi kończynami i szponami, ale porusza się niemal bezszelestnie.
To nie raptor. Nie carno. Nie spino.
To coś innego. Coś nowego.
Po kilkunastu minutach marszu przez bagna i strefy pokryte porzuconym sprzętem naukowym, docierasz w okolice zawalonej stacji badawczej, gdzie stworzenie znika w ciemności.
Stajesz przed resztkami Strefy 7, oznaczonej wielkim, zardzewiałym znakiem:
BIOHAZARD – STREFA GENOMU K.
Drzwi są otwarte. Wewnątrz panuje mrok i cisza, jakby miejsce to umarło dawno temu.