Zoe weszła do niewielkiego pokoju, który mieścił się w samy szczycie wieży. Pokój był zawalony książkami, te wlały się wszędzie. Nie było tu nic nadzwyczajnego, lecz prawdziwie irytującego. Pan dyrektor uważał, iż w jego gabinecie powinien panować chaos, gdyż w ten sposób wpada na niepowtarzalne pomysły. Teraz pan Dyrektor Ziemniaczek, tak miał na nazwisko, siedział w swoim fotelu i przeglądał jakieś informacje w telefonie.
- Dzień dobry panie dyrektorze – nieśmiale z brytyjskim akcentem przywitał się Zoe. Dyrektor jednak nie odpowiedział. Wciąż patrzył się na ekran telefonu – Panie dyrektorze, bo jest taka sprawa. … Bo wleciała nam osa do pracowni malarstwa … i przypadkiem za pomącą magicznych perspektywy ją powiększyłam.
- Do czego zmierzasz? – spoglądną na nią na jednym okiem.
- To, że właśnie osa zjada panu auto na parkingu i straszy całą akademię.
- Słuchaj mam ważniejsze sprawy niż jakie gigantycznej pszczoły. Właśnie oglądam live, na którym schnie ściana. - Z fascynacją przyglądał się ekranowi monitora telefonu.
Zoe stała jak wryta. Wiedziała, że to się tak skończy. Nikt tak naprawdę nie wiedział jak to się stało, iż to właśnie on został dyrektorem. Co teraz mogła zrobić? W książkach zaczęła szukać odpowiedzi. Jej zdolność magiczną była kompozycja, z proporcji była beznadziejna, tak samo jak reszta w tej akademii. Wszyscy mistrzowie perspektywy byli aktualnie na wczasach. Nerwowo przeglądała książki szukając tej od perspektywy. Dyrektor na chwilę jednym okiem spojrzał jak Zoe układa książkę na jedną z półek. Stanął z krzesła, ruszał w kierunku dziewczyny i zrzucił książkę na podłogę.
- Panienko tu panują pewne zasady. Jedna z niech to taka, iż nie wolno wkładać książki na półki! -Powiedział to tonem niezwykle ostrym.
- Ale, panie dy….
- Teraz ja mówię. Jesteście młodzi i się nie znacie. Ja dziewczyno przeżyłem jako dziecko komunizm i zakaz mag sztuki na osiedlu. Nie po to szmuglowałem farby magiczne do Szwajcarii by płatek śniegu mówił mi co mam robić. Wy tylko na tych telefonach siedzicie i oglądacie, jak ludzie skaczą do piłeczek. Znacznie ciekawsze są filmy jak schnie farba.
- To może pan użyje tej mag sztuki na osie? A ja panu nie wysprzątam tego bałagany. Pan wróci do oglądania czego pan tam chce , a ja wrócę na lekcje i o wszystkim zapomnimy – Spoglądała na niego z niepewnością. Nie wiedziała, czy dyrektor na taki układ.
Nagle do pokoju wszedł chłopak, a za nim dziewczyna. Chłopak był ubrany w białą koszulę zaś jego towarzyszką w sweter, który dodawał jej dodatkowy kilogram.
-Uwaga ludzie, kryzys zażegnany!!!- z dmą oznajmiła swoją przyjaciółkę.
-Co zrobiliście? - spytała Zoe-Wiesz lub nie, ale wojsko nie jest takie złe. - zaczął chłopak – przyjechali zabrali i już tego nie ma.
- Ta uwierzę wam, prawdę, bo nie ręczę za siebie. - Zoe już drgała powieka.
- Dobra tak naprawdę kupiliśmy mięso i daliśmy do klatki. Osa sama weszła do klatki i tam jest zamknięta. Poza zatym cała klasa stwierdziła, iż ją wytresować i udawać, że to pies – odpowiedziała z dumą dziewczyna.
- Helga czy ciebie do końca pogięło, jak w chcecie wysterować osę? Smoka jeszcze się da, ale osę to dzikie krwiożercze zwierzę-Zoe schowała twarz w dłoniach.
- Tak wiem, że to żałosne, ale i tak to leprze niż wypuścić ją na zewnątrz, bo nikt nie ma odwagi wejść do klatki i odciąć jej głowę – kontynuował chłopaka – Zoe nie musisz się o nic martwić. Możesz wierzyć lub nie, ale to może szansa dla szkoły. Wyobraź sobie te nagłówki , pierwsza szkoła w Polsce, która wytresował osę i nikt nie zginał.
- Dzieciaki to wręcz idealny pomysł, by mieć swoją maskotkę szkolną.- Oparł dyrektor z dumą w głosie.
- A Pimpek ? Nasz szkolny piesek - spytała z dziwieniem w głosie Zoe-Pimpka z osą w klatce siedzi. Mówiliśmy mu by tam nie chodziła ,a on i tak wlazł. Uwierz nawet się zaprzyjaźnili i pokera grają – odparł z powagą w głosie.
- Sami widzicie uczniowi Pimpekowie też się pomysł podoba, czas na zmiany. Będziemy pierwszą szkołą w Polsce. która ma swojego osę. To dopiero będzie hit, Kraków na smoka, a my mamy …. – z dumą mówił dyrektor.
- Mamy przerośnięte bydle na w klatce, które nasz pożrę przy nadarzającej się okazji. I nas wszystkich pozabija. -Zoe skuliła się i drżała ze strachu. Robiła to bardzo często, gdy w jej szkole działo nie wiele nieprzewidywalnych wręcz absurdalnych zdarzeń. Kiedyś martwa natura ożyła i straszyła okolicznych mieszkańców. Po tym szkoła zapłaciła tak wysoką karę, iż nie starczyło na ogrzewanie w szkole. Jednak z rekcji tego, iż dyrektur uważał, iż noszenie kurtach w pomieszczeniu jest nie higieniczne skoczyło się na tym iż nie myło by osoby w szkole ,która nie chorowała.
- Daj spokój Zoe co ci szkodzi – odparł chłopak – żyjemy w tak absurdalnym świecie, iż giga osa to drobnostka. Zwłaszcza w szkole magii sztuki. Ogólnie w szkole polskie, zwłaszcza z pomysłami tych z góry.
Zeo się nieco uspokoiła. Bardzo lubiła jak jej przyjaciel Igor pocieszał ją. To on jako pierwszy pomógł jej, gdy ta przeprowadziła się z Londynu do Polski. To on oprowadził ją po tej dość absurdalnej szkole Akademii Sztuk wszelakich jedynej państwowej akademii, w której uczono magisztuki w Polsce. Zoe z trudem mogła się przyzwyczaić do życia w Polsce, choć mówiła płynie w tym języku to pozostał ten akcent. Igor, który był specjalistą od tatuażu, nazywał jej akcent uroczym. A ona uważała, iż to on on tym którego szuka prawie każda dziewczyna pragneła. Uroczym przyjacielem, z którym warto pogadać przy oglądaniu.
- Jako dyrektor tej pracówki-Placówki …- poprawiła Zoe
-To panna Zoe będzie trenować naszą osę. I od tego dnia owa osa będzie miała na imię Bona. - powiedział to z irytacją.
Zoe skuliła się jeszcze bardziej i zaczęła szlochać. Igor usiał koło przyjaciółki i zaczął ją pocieszać. Helga patrzyła jak na nich z uśmiechem. W jej głowie zaczęły się mnożyć pytania. „Ciekawe czy zaproszą się na ślub”. Nigdy jej nie przyszło na myśl by ta dwójka była tylko dobrymi przyjaciółmi, nie planowali być parą.
***
Na niewielkim dziedzińcu zebrała się cała Akademia magii sztuki. Wszyscy czekali na werdykt od Dyrektora Ziemniaczka w sprawie giga osy. Co prawda spóźniał się już trzy godziny, ale uczniowie zdążali się do tego przyzwyczaić. Za ten czas grali w karty, lecz nie na pieniądze, a na farby. Tak oto walka była zacięta. Muzykalna część akademii grała na swych instrumentach, plastyczna zaś malowała. Czas w akademii był niezwykle cenny, siedzieli w szkole całe dnie. Większość żałowała, że nie mogą tak po prostu używać magii sztuki. Gdy skończą edukacje mogą jej używać po za zajęciami .
W końcu przybył, przybyło też grono pedagogiczne. Staną i lekkim podwyższeniu. Nie odrywając wzroku od ekranu telefonu rzekł:
- Witajcie pokolenie płatków śniegu, czy jak wam tam. Jak wiecie jedno z was, ze względu na rodo nazwijmy ją panią Zapatrzoną Oazą Ekspresji w skrócę ZOE ,celowo powiększyła osę za pomocą naszą kochanej magi sztuki – Zoe stał bez ruchu, czuła na sobie spojrzenia innych uczniów. – Tak czy inaczej, nie zostanie ukarana, gdyż przez ten cały jej misterny plan, zyskaliśmy nowego członka naszej wspólnoty. Panią osę Bonę!
Na podwórko wyszedł woźny ubrany w strój ochronny przed pszczołami. Trzymał on w rękach smycz, lecz zamiast pieska była przypięta osa rozmiarów doga niemieckiego. Uczniowi nie kryli zdziwienia. Znali już dziwne pomysły dyrektora, ale ten przeszedł sam siebie. Zapadła cisza. Uczniowie w pierwszym rzędzie szli na ostanie.
- Szefie, a to oby nie jest zły pomysł – spytała Pani Petunia, nauczycielska malarstwa i magii kreacji- Czy aby na pewno nie było by lepiej zmniejszyć to coś do dawnych rozmiarów? Pan by to potrafił.
-Pani Petunio, czy pani jest świadoma swojej głupoty, jak wiadomo kobietą nie należy się władza. – Po tych słowach wszystkie kobiety wszył z dziedzińca. Została tylko garstka chłopców. Do akademii chodziły głównie kobiety.
***
"Głupi dyrektor, głupia szkoła, wszystko głupie, a na jeszcze głupsza” - Zoe chodziła tam i z powrotem po pomieszczeniu pełnych luster. Gdyby mogła przeniosłaby się do innej szkoły, ale to była jedyna szkoła w magisztuki w całym kraju. Z jednej strony nie nawiedziła tej szkoły, a ale z drugiej kochała ją całym życiem. Kochała samą magiesztukę i swych przyjaciół.
Nagle na korytarzu rozniósł się hałas. Ludzie zaczekali wlać, iż osa porwała Igora. Zoe szybko pobiegła na podwórko. Osa trzymała swymi odnóżami chłopaka za kark.
- Zoe miałaś pilnować naszej Bony, patrz co narobiła!!!- krzyknął na dziwaczne dyrektor.
- Ziemniaczek, przecież ty uznałeś, iż trzymanie zwierząt na smyczy to barbarzyństwo. – Powiedziała jedna z nauczycielek Mako. – po zatem nie wyżywa się na biednych uczniach.
- Komuś obniżę pensje za pyskowanie.
Zoe nie zwracała uwagi na co mówią wszędzie panowała chaos. Uczniowie próbowali wszystkiego by osa puściła ich kolegę. Grali muzykę, uderzali nawet kowadłami to na nic osa omijała ich każdy ruch. Zoe pomyślała, iż gdyby osa była swoim trzmielem na pewnie byłaby taka agresywna. Nagle do głowy dziewczyny wypadła pewnie pomysł. Ukradkiem zauważyła, iż Pimpek gryzie ostania kostkę. Wyrwał psu, który zaczął wyć ze smutkiem, rzadko miła okazje, by schrupać baranią kość.
- Hej osa chcesz kosteczkę! - na słowa Zoe osa rzuciła chłopaka o ziemie i ruszyła za dziewczyną. Biegła korytarzami szkoły, aż dotarła pod drzwi pokoju pełnych luster. Zoe rzuciła kość do pomieszczenia i schowała się za drzwiami. Osa wleciała i łapczywie pochłaniała kość. Dziewczyna wzięła swój pędzel malować w powietrzu różne symbole. Nagle osa zaczęła się zmieniać i zmieliła się uroczego puchatego trzmiela. Nie chciał już nie chciał już jej kość. Podszedł bliżej dziewczyny i zaczął się do niej tulić.
Grono pedagogiczne stałą w osłupieniu. Zoe trzymała na rękach małą czarno złota kuleczkę.
- Widzicie kochani da się oswoić osę – oznajmił dyrektor, - Miłem racie, iż Zoe da redę.
- Chyba rację, proszę pana- poprawiła Zoe.
- Dzięki Zoe to było odważne – powiedział Igor tuląc dziewczynę – Gdyby nie ty to bym był karmą dla os. Z kąt wiedziałaś, iż to zdziała.
- Tak naprawdę to nie widziałam, czy zadział. Mam nadziej, iż nie będzie z tego większych problemów. - mówiąc to Zoe poczuła się nieco lepiej, była w najbardziej absurdalnych czasach i miejscu. Uznała, iż dobrze mieć kogoś, kto osłodzić dzień, zwłaszcza gdy jest puchate.
Brak komentarzy
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje!